Obudziłam się o 6:30. Podniosłam się do pozycji siedzącej na łóżko i rozciągnęłam się.
-Maa..- mama nie zdążyła dokończyć.
-Już wstałam mamo!- krzyknęłam na tyle głośno, żeby mnie usłyszała.
-Dobrze.
Wstałam z łóżka i podreptałam do łazienki. Wzięłam prysznic po czym wyszłam i osuszyłam swoje ciało. Zrobiłam poranną toaletę i po 15 minutach wróciłam do pokoju. Podeszłam do szafy w poszukiwaniu ubrań do szkoły. Wybrałam czarne rurki, białą koszulkę i niebieską bluze. Związałam włosy w kok i umalowałam się lekko. Zbiegłam na dół po schodach. Cała rodzina powitała mnie w kuchni z tortem. Dzisiaj kończe 17 lat. W końcu. Rodzice obiecali mi, że będę wtedy miała więcej swobody. W końcu będę mogła wychodzić na imprezy z przyjaciółmi.
-Wszystkiego najlepszego córciu!- krzyknęli z uśmiechem rodzice.
-100 lat Marta!- krzyknęła Aśka przytulając się do mnie.
-Ojej. Dziękuję Wam !- uśmiechnęłam się.-Przepraszam Was ale jeśli nie chcę się spóźnić to muszę już wyjść.
-Dobrze. Powodzenia w szkole.- powiedział tata i ucałował mnie w czubek głowy.
Złapałam jabłko z miseczki w kuchni i wyszłam.
Idąc do szkoły myślałam o kolejnych upokorzeniach jakie mnie czekają. Na szczęście miałam Kaśkę, Karolinę no i Justina. Po 15 minutach byłam w szkole. Weszłam głównym wejściem i od razu spojrzenia wszystkich zebrały się w jeden punkt. Na mnie. Usłyszałam szepty 'znowu ta dziwka', 'na jej miejscu bym sie tu nie pokazywała'. W końcu zwieńczenie całej mojej przechadzki korytarzem. Widok głupiego uśmieszku Krzyśka. Nie mogłam na niego patrzeć. Nie potrafię opisać tego jak bardzo go nienawidziłam. Dopiero po jakimś czasie zobaczyłam, że obok Krzyśka stoi Kaśka i Karolina. Podeszły do mnie ale się nie odzywały.
-Hej.- powiedziałam przygaszona, bo jak miałam się czuć kiedy byłam wyśmiewana przez całą szkołę.
-Jeszcze masz taki tupet żeby się do nas odzywać ?!- powiedziała wkurzona Karolina.
-O co wam chodzi?- zapytałam zdziwiona. Naprawdę nie rozumiałam o co im chodzi.
-Jeszcze się pytasz ?! Może o to że obgadywałaś nas za naszymi plecami! Po co zgrywałaś taką dobroduszną przyjaciółeczkę?!- wrzeszczała na mnie Karolina. W jej oczach można było zobaczyć złość. Co ja mówię? Złość?! Ona była wściekła! Gdyby wzrok mógł zabijać już dawno bym nie żyła.
-Nigdy was nie obgadywałam i wcale nie zgrywałam przyjaciółki ! Byłam nią!- miałam łzy w oczach.
-Tak jeszcze się rozpłacz, bo jesteś za mało żałosna! Wszystkiego najlepszego 'przyjaciółko'!- rzuciła sarkastycznie i odeszła. Widziałam jak na twarzy Krzyśka malowała się radość. Byłam pewna, że to jego sprawka. Miałam ochotę wydrapać mu oczy, ale wiedziałam że wtedy byłoby jeszcze gorzej. Na korytarzu pojawił się Justin.
-Hej.- powiedział z uśmiechem, ale gdy zobaczył, że prawie płacze kąciki jego ust powędrowały ku dołowi. -Co się stało?- zapytał drżącym głosem.
Nie miałam ochoty na żadne tłumaczenia. Chciałam zapaść się pod ziemię. Nie wiem jak moje najlepsze przyjaciółki mogły uwierzyć w te wszystkie oszczerstwa na mój temat. Przecież to wszystko było kłamstwem. Justin domyślając się po głupkowatym, pełnym satysfakcji uśmieszku Krzyśka, że to jego sprawka podszedł to niego i wymierzył cios prosto w nos. Stałam jak wryta. Tego wrażliwego chłopaka jakim jest Justin stać na coś takiego ?! Krzysiek upadł na ziemię cały czas trzymając się za nos. Justin podszedł do mnie i przytulił.
-Chodź. Zabiorę cię stąd.- powiedział czule.
Nie chciałam robić scen na korytarzu chociaż nie podobało mi się zachowanie Justina. Tak nie zachowuje się przyjaciel ! Wyszliśmy przed szkołę i powędrowaliśmy do samochodu. Wsiedliśmy do niego. Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu w końcu Justin postanowił przerwać tę niezręczną ciszę.
-Ma..- nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Justin co to w ogóle było ?! Co ty sobie wyobrażałeś?! - rozpłakałam się.
-Miałem pozwolić temu dupkowi cię oczerniać?- zapytał ironicznie.
-Tak nie zachowuje się przyjaciel !- wykrzyczałam.
-Nie chcę być twoim przyjacielem! Rozumiesz ? Nie chcę !- powiedział podniesionym tonem.
Nie miałam ochoty dłużej tego słuchać. Wysiadłam z samochodu i uciekłam do szkoły. Miałam szczęście bo zaczęła się lekcja i nikogo nie było na korytarzu. Biegnąc do łazienki, pod oknem zobaczyłam Olkę opartą o parapet.
-Oo puszczalska płacze ? Haha ! - zaśmiała się szyderczo.
-Daj mi spokój !- krzyczałam przez łzy.
-Nie ! To ty daj spokój Justinowi ! On nie zasługuje żeby męczyć się z takim ścierwem jak ty !- wykrzyczała przez zaciśnięte zęby.
Kątem oka zauważyłam, że do szkoły wbiegł Justin. Nie mając ochoty z nim rozmawiać wbiegłam do łazienki i zamknęłam drzwi od środka.
*oczami Justina*
Marta źle mnie zrozumiała. Nie chciałem być TYLKO jej przyjacielem. Chciałem być kimś więcej. Znałem ja tak krótko a nie znosiłem kiedy płakała. Nienawidziłem widzieć jej w takim stanie. Coś rozrywało mnie w tedy od środka, czułem wewnętrzny ból. To było dość dziwne, bo znałem ją nie cały tydzień. Kiedy wybiegła z samochodu pobiegłem za nią. Wbiegłem do szkoły i zobaczyłem ją przy drzwiach do łazienki z jakąś czarnowłosą dziewczyną. Dziewczyna krzyczała na Martę. Kiedy Marta mnie zobaczyła wbiegła do łazienki. Kierowałem się w stronę drzwi. Usłyszałem za sobą głos.
-Hej Justin. Nie przejmuj się nią. To zwykła zdzira. Niczego nie warta zdzira.- uśmiechnęła się do mnie. Pewnie myślała, że przez to co mówi Marta straci w moich oczach.
-Nie warz się tak o niej mówić, rozumiesz !?- powiedziałem i zobaczyłem strach w jej oczach.- Gdybyś nie była dziewczynom już dawno dostałabyś w mordę!
Dziewczyna nic nie powiedziała. Oddaliła się, nie chcąc mnie jeszcze bardziej denerwować.
Zacząłem walić do drzwi łazienki, ale na darmo. Postanowiłem dać jej spokój. Dać jej czas na przemyślenie tego wszystkiego. Pewnie miała mętlik w głowie. Po tym wszystkim co ją spotkało. Bolało mnie to, że nie mogę jej pomóc. Świadomość, że cierpi a ja nie mogę nic z tym zrobić rozrywała mnie na milion kawałków. Może przejmowałem się tak dlatego, że wydawało mi się że skąś ją znam. Nie miałem pojęcia skąd. Postanowiłem zostawić ją w spokoju i iść na lekcje. Odszedłem od drzwi i skierowałem się do klasy w której miałem lekcje.
*Oczami Marty*
W łazience płakałam jeszcze jakiś czas. Był to płacz bezsilności i żalu. Bezsilności bo bliskie mi osoby ode mnie odchodziły a żalu do Krzyśka. Do tego szmaciarza który zniszczył mi życie. I pomyśleć, że byłam zakochana w takim skurwysynie. Szczerze go nienawidziłam. Kiedy się uspokoiłam wyszłam z łazienki. Justina już nie było- na szczęście. Przemknęłam się przez korytarz i zaczęłam kierować się do domu. Kiedy przechodziłam przez ulicę poczułam silne uderzenie. Upadłam na jezdnię.
*Oczami Justina*
Z żalem poszedłem na lekcje chociaż chciałem być przy niej. Chciałem ją wspierać, ale wiedziałem, że ona potrzebuje czasu. Siedząc znudzony na historii wyglądałem przez okno. Zauważyłem Martę przechodzącą przez ulice. Nagle potrącił ją samochód, a ja wybiegłem z sali jak poparzony. Pobiegłem na ulice i zadzwoniłem na pogotowie. Przyjechali po 10 minutach. pojechałem z nimi do szpitala. Protestowali, bo nie byłem z rodziny, ale nie dałem się wyrzucić z karetki. Marta była nieprzytomna. Zadzwoniłem po jej rodziców ale niestety nie odbierali. Lekarz wziął ją na niezbędne badania. Po wszystkim usnęła a ja cały czas przy niej czuwałem. Oglądałem jak spokojnie śpi, jak jej klatka piersiowa unosi się i opada w spokojnym rytmie. Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem.
*Oczami Marty*
Otworzyłam oczy i od razu je zamknęłam, gdyż oślepiło mnie światło wpadające do jasnego pokoju. Jeszcze raz otworzyłam powoli oczy przyzwyczajając się do światła. Zobaczyłam, że jestem w szpitalu. Obok łóżka na którym leżałam stał metalowy stojak na którym zawieszony był woreczek z jakimś płynem. Przebiegłam wzrokiem po rurce która była wadzona do woreczka. Drugi jej koniec być przymocowany do mojej ręki. Obok łóżka stało również krzesło na którym spał Justin. Kiedy się poruszyłam igła wbita w moją rękę poruszyła się co sprawiło mi ból. Zajęczałam z bólu, a Justin słysząc to momentalnie się obudził.
-Justin co się stało?- zapytałam cichym głosem.
-Potrącił cię samochód, ale wszystko już dobrze. Cieszę się, że się obudziłaś.- pocałował mnie w czoło na co ja odwróciłam głowę.- Jeśli chodzi o to co mówiłem w samochodzie... chodziło mi o to że nie chcę być tylko twoim przyjacielem- powiedział kładąc nacisk na słowo 'tylko' -chcę być kimś więcej.
-Justin.. nie jestem jeszcze gotowa żeby się z kimś wiązać- powiedziałam szeptem.
-Rozumiem. Nie będę naciskał.- uśmiechnął się.- a teraz odpoczywaj.
Już miałam podziękować Justinowi za wszystko, gdy do sali wpadła wściekła Karolina.
-To wszystko przez ciebie ! To przez ciebie ona nie żyje !- powiedziała drżącym głosem.
Poczułam ukłucie w sercu. Domyślałam się o co jej chodzi. To nie mogła być prawda...
Chyba dzisiaj nie zasnę.. Tyle emocji :) Kocham twojego bloga ^^
OdpowiedzUsuńMiło mi :)
UsuńMatko kochana....wiedziałam, że Ci się uda coś wyskrobać :)
OdpowiedzUsuńPisz dalej bo nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D