*Justin*
-Justin..- usłyszałem delikatny szept Melissy.
-Hej.- uśmiechnąłem się i pogłaskałem ją po głowie.
-Co się stało?- mówiła bardzo delikatnym, prawie niesłyszalnym szeptem.
-Miałaś wypadek. Odpoczywaj. Opowiem ci wszystko później.- pocałowałem ją w czoło.
Poczekałem aż Melissa zaśnie. Patrzyłem i delektowałem się tym widokiem. Była taka spokojna, bazbronna... niczego nie świadoma. Po jakiś 5 minutach usnęła. Wyszedłem na korytarz żeby zadzwonić do jej mamy. Wybrałem numer i przystawiłem telefon do ucha.
-Dzień dobry Justin.- powiedziała mama Melissy.- Coś z Lissą ?
-Wybudziła się.- powiedziałem z uśmiechem.
Kobieta rozłączyła się. Wyobrażałem sobie radość rodziców Melissy. Odzyskać dziecko to jak odzyskać życie. Wszedłem do sali gdzie leżała Melissa i usiadłem na krzesełku obok łóżka. Czekałem na jej rodziców przyglądając się jak spokojnie unosiła się i opadała jej klatka piersiowa. Uśmiechałem się sam do siebie widząc ją taką spokojną. Wiedziałem że muszę wyjaśnić sprawę Kaśki, tego w jaki sposób to miałaby być wina Lissy. Do pokoju weszli rodzice Melissy.
-Dzień dobry Justin.- uśmiechnął się do mnie jej tata podchodząc niepewnie do łóżka.
-Witam.- odwzajemniłem uśmiech.- Zostawie państwa samych.
-Zaczekaj.- zatrzymała mnie mama Lissy.- Chcielibyśmy ci coś wyjaśnić.
Pokiwałem głową dając jej do zrozumienia że słucham co ma mi do powiedzenia.
-Więc, jeszcze przed wypadkiem Lissy, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam, pomyślałam że skąś cię znam. Skontaktowałam się z kobietą obok której mieliśmy domek nad morzem w Polsce.
-Kiedy byłem mały jeździłem na wakacje do Polski, ale jaki to ma związek?- zapytałem zupełnie nie wiedząc o co chodzi.
-No więc, skontaktowałam się z tą kobietą, ma na imię Patricia, przyjaźniłyśmy się. W każde wakacje jeździliśmy razem do Polski. Przyjaźniliście się z Lissą.- uśmiechnęła się i poklepała mnie po ramieniu.
Nie mogłem wyjść ze zdziwienia. A więc to stąd ją znałem.
-Jak widać stara przyjaźń nie rdzewieje.- wyszczerzyłem się.
-To prawda. A wy byliście nierozłączni.- uśmiechnął się tata Lissy.
-Ja już pójdę.- uśmiechnąłem się- Niech się państwo nacieszą córką.
Skierowałem się do wyjście ze szpitala, a następnie do mojego samochodu. Wyjąłem z kieszeni kluczyk, wsiadłem do samochodu i przekręciłem kluczyk w stacyjce. Skierowałem się do szkoły. Były godziny poranne więc trwały jeszcze lekcje. Dojazd zajął mi jakieś 20 minut. Wyszedłem z samochodu kierując się w stronę głównego wejścia do szkoły. Akurat była przerwa. Wśród tłumów spostrzegłem Karolinę. Podszedłem do nie i pociągnąłem ją za ramie tym samym odrywając od rozmowy jakąś dziewczyną.
-Ała! To boli! Pu..- nagle wyraz jej twarzy się zmienił, jej oczy były jak noże- Czego ode mnie chcesz ?! Nie wystarczy ci że przez twoją dziewczynę umarła moja przyjaciółka?!- z jej oczu pociekły łzy.
-Chcę tylko wiedzieć dlaczego obwiniasz za to Lisse?- zapytałem spokojnie nie chcąc wszczynać awantury.
-Kaśka zobaczyła jak wybiegasz za Lissą, podobałeś się jej ! Jak zobaczyła że zabiera ją pogotowie a ty jedziesz z nią, odpaliła swój samochód i pojechała za wami. Po drodze uderzyła w drzewo i .. To wszystko przez nią! - zaczęła jeszcze bardziej płakać. Nie wiedziałem czy jest bardziej wściekła czy bardziej jest jej smutno po stracie przyjaciółki. W każdym razie na pewno obwiniała za to Lisse.
-To nie jest wina Lissy. Nikt nie mógł tego przewidzieć ! - wykrzyczałem i odszedłem od niej.
Nie rozumiałem jak można winić za to Lisse. Przecież ona nic nie zrobiła! Wyszedłem ze szkoły i zacząłem kierować się w stronę samochodu. Wsiadłem do niego i ruszyłem do szpitala. Byłem już w szpitalu i kierowałem się do pokoju w którym leżała Lissa. Wszedłem do niego i zobaczyłem Lisse. Była uśmiechnięta i widać było że odzyskuje siły. Kiedy mnie zobaczyła kąciki jej ust powędrowały ku dołowi.
-Mamo, tato możecie zostawić nas samych?- zwróciła się do swoich rodziców.
-Jasne.- powiedziała z uśmiechem jej mama. Już po chwili jej rodzice zniknęli za drzwiami. Podszedłem do łóżka i uśmiechnąłem się do niej. Nie wiedziałem o czym myśleć. Cieszyłem się że się obudziła, jednak bałem się co chce mi powiedzieć.
-Justin..- zaczęła- Jestem ci bardzo wdzięczna za to co zrobiłeś, rodzice wszystko mi opowiedzieli- powiedziała cicho i przełknęła ślinę.
Czułem że chce powiedzieć mi coś ważnego...
Czy ty musisz zawsze tak podnosić napięcie? Ja żądam kolejnego rozdziału, bo jak nie to Cię dopadnę xD Cudooo <3
OdpowiedzUsuńCzekam kochana :)) Muszę was potrzymać w napięciu cnie :D
UsuńTO jest nie ziemskie kocham kocham kocham kocham kocham ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ Aaaaa!!! Proszę dej szybciutko rozdział bo oszaleję ;)
OdpowiedzUsuń