Na początku przepraszam. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Wczoraj obiecałam rozdział, ale miałam ważny powód i nie miałam czasu pisać. Jeszcze raz przepraszam.
*Justin*
Widziałem jak płacze. To rozrywało mnie od środka. To uczucie bezsilności. Tej cholernej bezsilności. Już teraz widziałem jej ogromny ból. Ból rozrywający ją na milion kawałków. A najgorsze było to, że nijak nie potrafiłem jej pomóc, nie potrafiłem uśmierzyć jej bólu. Wróć. To nie było najgorsze. Najgorsze było to, że za chwilę moje słowa miały jej sprawić jeszcze więcej bólu. Ale wiedziałem... wiedziałem, że muszę jej to powiedzieć. Oczywiście, że chciałem oszczędzić jej bólu, ale nie mogłem dopuścić do tego żeby dowiedziała się o tym od Karoliny lub ze szkolnych plotek. Byłem pewny, że cała szkoła myśli, że śmierć Kaśki to wina Lissy. Karolina pewnie już się o to postarała.
-Justin..- usłyszałem szept Lissy- po prostu mi powiedź...
Lissa znowu zaczęła płakać. Czuła, że to będzie coś złego. Postanowiłem nie trzymać jej w napięciu. Im szybciej się dowie tym dla niej lepiej. Bałem się tylko, że sama w to uwierzy.
-Więc..- zacząłem niepewnie.- Posłuchaj.- spojrzałem jej prosto w oczy.- To co ci powiem nie jest prawdą. Ona tylko to sobie ubzdurała.- westchnąłem- obiecaj mi, że w to nie uwierzysz i sama nie zaczniesz tak myśleć.- nadal patrzyłem w jej niebieskie oczy zalane łzami.
-Obiecuje.- wydukała przez łzy.
-Karolina..- mój głos się zadrżał- Karolina obwinia ciebie... Bezpodstawnie obwinia cię o śmierć Kasi.
Na twarzy Lissy wymalowany był smutek. Patrzyła na mnie pewnie analizują moje słowa.
-Jak.. jak to?- zapytała już nie płacząc.
-Proszę, nie każ mi tego powtarzać. To zwykłe kłamstwo.- starałem się żeby mój głos nie zadrżał.
Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Była kamienna. Nie wiedziałem jak się zachować. Po prostu ją do siebie przytuliłem najmocniej jak tylko mogłem.
-Justin...- usłyszałem jej cichy głos, a po moim ciele przeszły ciarki- Kiedy mnie stąd wypuszczą?
Byłem w szoku. Myślałem, że ta wiadomość ją rozwali. Cieszyłem się, że tak się nie stało. Przez to co się stało stała się silniejsza psychicznie.
-Za jakiś tydzień- uśmiechnąłem się.- A zaraz potem zabieram cię gdzieś- powiedziałem z uśmiechem.
-Nie mogę się doczekać- uśmiechnęła się blado- A.. czy ty.. mógłbyś pójść ze mną na pogrzeb Kasi?- zapytała nie pewnie.
-Oczywiście- odpowiedziałem jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.- Nie zostawię cię. Zawsze będę przy tobie. Rozumiesz?
Pokiwała twierdząco głową po czym wtuliła się w mój tors.
-Dziękuję.- wyszeptała prawie niesłyszalnie.
Pocałowałem ją w czoło. Lissa usnęła.
Tydzień później.
*Lissa*
Po tych wszystkich wydarzeniach stałam się silniejsza psychicznie. Wiedziałam, że nie mogło być prawdą to, że Kasia nie żyje przeze mnie. Chciałam być na jej pogrzebie, mimo że nie zachowała się wobec mnie jak przyjaciółka. Cieszyłam się, że mam takiego przyjaciela jak Justin. Wiedziałam, że on czuje do mnie coś więcej, ale nie chciałam się z nim wiązać, bo czułam coś do Krzyśka. Pomyślicie, że zwariowałam. Jak można czuć coś oprócz nienawiści do chłopaka który potraktował mnie jak nic nie wartą szmate. Nie potrafię tego opisać. Nienawidziłam go i równocześnie kochałam. Nie potrafiłam się z niego wyleczyć, ale wiedziałam, że nie chcę go już widzieć. Jestem dziwna. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk klaksonu samochodu. To Justin przyjechał po mnie. Mieliśmy jechać na pogrzeb Kasi. Byłam wdzięczna Justinowi, za to że był prawdziwym przyjacielem. Gdyby nie on nie poradziłabym sobie z tym wszystkim.
Założyłam buty i wyszłam przed dom kierując się w stronę samochodu Justina.
-Gotowa?- usłyszałam jego głos.- Na pewno chcesz tam jechać?
-Tak.- powiedziałam pewnie.- Muszę tam jechać.
-Dobrze. Ale pamiętaj, że cokolwiek się stanie jestem przy tobie.- powiedziałem patrząc jej prosto w oczy.
-Wiem to.- uśmiechnęłam się.
Jechaliśmy w ciszy mijając kolejne budynki. W końcu, albo i nie, dojechaliśmy do cmentarza, gdzie miał się odbyć pogrzeb. Wiał lekki wiatr, było pochmurno. Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się na miejsce. Kiedy zobaczyłam trumnę łzy ścisnęły moje gardło. Kiedy Justin to zauważył przytulił mnie.
-Możemy stąd iść.- wyszeptał.
-Nie. Chcę zostać.- powiedziałam łamiącym się głosem.
Całą uroczystość nie mogłam powstrzymać łez. Ból który czułam jest nie do opisania. Mieliście kiedyś uczucie, że czegoś brakuje? Że w waszym życiu jest pustka której nic nie zdoła wypełnić? Ja właśnie tak się czułam. Po uroczystości kierowaliśmy się z Justinem do wyjścia. Nagle stanęła przed nami Karolina.
Ścisnęłam mocniej rękę Justina. Czułam, że to nie będzie miła rozmowa...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak myślicie Lissa będzie z Justinem ?? Sama jestem ciekawa :PP
Dziękuję, że poświęcacie swój czas na czytanie mojego bloga :**
Postaram się dodać dzisiaj jeszcze co najmniej 2 rozdziały. :))
Jeżeli macie jakieś pytania zapraszam ---> http://ask.fm/MaRtAsZz :)
#MuchLove
To opowiadanie jest piękne :P Tak szybko się wzruszam jak to czytam ^^ Mam nadzieję że dodasz jeszcze rozdział dziś :)
OdpowiedzUsuńAwwww *.*
OdpowiedzUsuń