czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 25.

*Lissa*

Byłam przerażona. Moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Nie mogłam się poruszyć. Jedyne co w tamtej chwili mogłam to modlić się, żeby ten koszmar się skończył. To było straszne. Łzy cisnęły się do moich oczu. Po chwili pozwoliłam im spływać po moich policzkach. Mój podszedł do łóżka i pochylił się nade mną.
-Rozluźnij się.- wyszeptał do mojego ucha, po czym przesunął swoje usta do drugiego ucha.- Bądź grzeczna.
Kiedy usłyszałam jego głos byłam pewna. To był on. To ten sam głos, który szeptał do mnie na plaży, że mnie kocha. Jak on mógł okazać się takim potworem?! Dlaczego takie rzeczy zdarzają się mnie? Nic nigdy nikomu nie zrobiłam. Sprawiedliwości nie ma na tym świecie. To pewne.
Krzysiek wszedł na łóżko i oparł dłonie po obu stronach mojego ciała. Zaczęłam się trząść ze strachu przed tym co miało nadejść. Ten potwór zaczął całować mnie nachalnie po szyi lekko ją przygryzając i ssąc. Przesunął się na mój dekolt i składał na nim mokre pocałunki. Ja tylko leżałam nie mogąc się poruszyć i płakałam. Wsunął rękę pod moje plecy a następnie pod bluzkę. Jednym ruchem zerwał ze mnie moją białą koszulkę. Poczułam, że nic mnie już nie chroniło. Jakby ten cienki kawałek materiału był moją tarczą. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać (o ile to było możliwe). Czułam jego okropny dotyk na całym ciele. Jeździł swoimi brudnymi łapami po moich udach wsuwając co chwilę rękę pod spodenki. Poczułam, że mogę znów się ruszać. To świństwo, które mi podał musiało przestać działać. Starałam się odepchnąć go od siebie. Na marne. Próbę obrony przypłaciłam siarczystym uderzeniem w policzek. Jęknęłam z bólu.
-Prosiłem żebyś była grzeczna.- powiedział szyderczo ściszonym głosem.
Postanowiłam błagać, żeby mnie wypuścił.
-Wypuść mnie! Proszę! Nie powiem nikomu co tu się wydarzyło! Błagam!- krztusiłam się swoimi łzami.
Krzysiek przerwał swoje 'pieszczoty' i spojrzał na mnie z zadowoleniem wymalowanym na twarzy.
Jakby osiągnął jakiś cel. Jakby to, że błagam go o litość sprawiało mu satysfakcję.
-Jeszcze chwila i nie będziesz miała okazji nikomu o tym opowiedzieć.- posłał mi groźne spojrzenie.
-Co ja ci takiego zrobiłam?- krzyczałam przez łzy.
-Nie chciałaś być moja! To zrobiłaś!- krzyknął ze złością.- Jak z tobą skończę nikt nie będzie cię chciał! Jesteś zwykłą szmatą! Nic nie wartą szmatą!- wykrzyczał do mnie po czym zbliżył nasze usta do siebie.
Miałam ochotę zapytać go po co w takim razie udawał, że chce ze mną być skoro jestem 'szmatą'. To chyba nie byłoby najlepsze posunięcie zważając na moją ówczesną sytuację. Łzy dalej sączyły się z moich oczu. Krzysiek nie przestawaj jeździć rękoma po moim ciele. Chciało mi się rzygać na samo czucie jego dotyku. To było obrzydliwe i obleśne. On właśnie zabiera mi to co mam teraz najważniejszego. Mój pierwszy raz miał być magiczny. Przede wszystkim miał odbyć się z chłopakiem którego kocham. Stracę dziewictwo z tym potworem. To pewne. On mi to zabierze. Płakałam dalej, a Krzysiek rozpiął rozporek swoich spodni. Wiedziałam, że ten moment się zbliża. Moment w którym moja czystość zostanie ze mnie zdarta. Tak po prostu. Ten tyran zdjął swoje spodnie i wrócił na łóżko. Kontynuował bezczelne obmacywanie każdej części mojego ciała. Pod każdym jego dotykiem przechodziły mnie nieznośne ciarki.
-Proszę..- wyszeptałam przez łzy.
-Kochanie..- westchnął.- Oboje wiemy że tego podświadomie chcesz.
-Nie prawda! Nie chcę!- krzyknęłam ostatkiem sił.
-Mam ci przypomnieć co robię kiedy jesteś niegrzeczna?- zapytał ironicznie unosząc brwi, po czym ponownie przyssał się do mojej szyi.
Teraz już byłam pewna, że on mówi poważnie. On naprawdę to zrobi! Chciałam już tylko żeby mnie wykorzystał jak najszybciej i żeby to się skończyło. Chciałam po prostu wrócić do domu i - o ile to możliwe- zmyć z siebie ten cały brud, którym miałam być za chwilę obrzucona. Postanowiłam spróbować ostatni raz. Zaczęłam się wyrywać jak najmocniej tylko mogłam. Zepchnęłam z siebie oprawcę i rzuciłam się w ucieczkę do drzwi, które jakimś cudem spostrzegłam mimo rozmazanego przez łzy obrazu. Krzysiek złapał mnie i przycisnął do ściany.
-Mówiłem co będzie jak będziesz niegrzeczna..- powiedział po czym uderzył mnie z całej siły w twarz.
Poczułam przeszywający mnie ból. Upadłam na ziemię, zrobiło mi się ciemno przed oczami. Ostatnie co pamiętam to to że ktoś mnie podnosił.


*Justin*

Obudziłem się około 3.00. Nie mogłem spać. Martwiłem się o Lissę. Zostawiłem ją tam samą. Co jeśli coś jej się stało?! Nie wybaczę sobie tego do końca życia. Postanowiłem pojechać na tę imprezę i jej poszukać. Zerwałem się z łóżka na równe nogi. Podszedłem do szafy i wyjąłem jeansy i biały podkoszulek. Ubrałem się i zszedłem na dół. Starałem zachowywać się cicho, żeby nie obudzić mamy i rodzeństwa. Wziąłem z komody kluczyki do samochodu. Wyszedłem na podjazd i wsiadłem do samochodu. Ruszyłem w stronę plaży. Modliłem się, żeby moje przeczucia okazały się paranoją. Po jakiś 20 minutach byłem na plaży. Wyszedłem z samochodu i zamknąłem go. Podążałem w stronę ogromnego namiotu w którym migały światła i bawili się ludzie. Kiedy chciałem do niego wejść przy wejściu zobaczyłem zdenerwowaną Jess. Stała cała roztrzęsiona z telefonem w ręku. Z jej oczu płynęły łzy.
-Co się stało?!- zapytałem łapiąc ją za ramiona i potrząsając nią.
Czułem, że moje podejrzenia się sprawdzą. Coś się stało. Odpowiedzią na moje pytanie był wybuch płaczu. Przytuliłem ją do siebie i pogłaskałem po plecach. Kiedy się uspokoiła oderwała się ode mnie.
-Jess, mósisz mi powiedzieć co się stało.- powiedziałem spokojnie, chociaż wcale nie byłem spokojny.
-Chodzi o Lisse.- po jej policzkach spływały kolejne łzy.
-Co z nią?- pytałem zniecierpliwiony.
-Ona zniknęła.
-Jak to?
-Nie ma jej.
-Kiedy widziałaś ją ostatni raz?- zapytałem z nadzieją, że czegoś się dowiem.
-Tańczyliśmy, a ona źle się poczuła, więc wyszła na zewnątrz. Wyszła za nią żeby sprawdzić co się stało. Powiedziała, że to tylko głowa i musi chwilę odpocząć.- przerwała, żeby po chwili znowu wybuchnąć płaczem.- Zostawiłam ją, rozumiesz?! Jeśli coś jej się stanie...
-Nie mów tak!- krzyknąłem.- Zostań tu i dzwoń do niej co chwila.
Nie czekając na odpowiedź ruszyłem przed siebie. Przypomniałem sobie, że na imprezie rozmawiała z Krzyśkiem. Postanowiłem poszukać jego. Wszedłem pod namiot i zauważyłem jego znajomych. Nalewali sobie nawzajem do gardeł piwo z jakiejś rurki. Bez chwili namysłu podszedłem do nich.
-Szukam Krzyśka.- krzyczałem próbując być słyszalnym w tle muzyki.
-Nie widzieliśmy go.- odpowiedział wysoki blondyn.
-Nie wiecie gdzie może być?- pytałem dalej.
-Może zabawia się z jakąś leseczką w domku rodziców.- krzyknął, a faceci którzy stali obok wybuchnęli śmiechem, jakby to był jakiś wielki powód do chluby.
-Gdzie to jest?
-Tu na plaży. 3 domek od namiotu.- poinformował mnie.
Bez chwili namysły wybiegłem z namiotu i podążałem wzdłuż domków letniskowych rozmieszczonych po plaży. Szukałem 3 domku. Jest! Światła były zgaszone. Obszedłem domek dookoła i zobaczyłem światło w jednym z pokoi. Wróciłem do drzwi wejściowych i je wyważyłem. To co zobaczyłem sprawiło, że stanąłem jak wryty niezabardzo wiedząc co zrobić.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Mam nadzieję, że się podoba :)) Jak pisałam ten rozdział miałam łzy w oczach. Sama nie wiem dlaczego :))

Serdecznie dziękuję za ponad 3000 wyświetleń ;**

PROSZĘ O SZCZERE KOMENTARZE !! 

Tutaj zadajemy pytania------>  http://ask.fm/account/wall

Mój TT:https://twitter.com/MartaSkiw

#MuchLove

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 24.

*Justin*

Staliśmy pod namiotem obok stołu z alkoholem. Jess wypiła piwo i poszła szaleć na parkiecie. Kiedy odeszła zostałem sam z Liss. Miedzy nami zapadła niezręczna cisza. Patrzyliśmy na siebie jakby świat przestał istnieć. Ktoś do nas podszedł. To był Krzysiek. Ten gnojek, przez którego Lissa wylewała swoje łzy. Nienawidziłem go za co jej zrobił.
-Hej.- powiedział z uśmiechem do Lissy nie zwracając na mnie uwagi. Jakby mnie tam nie było. Nie mogłem uwierzyć, że ma taki tupet. Najpierw ją zranił, a potem tak po prostu mówi 'hej' ?! Patrzyłem na reakcje Liss. Chwilę później jej słowa wprawiły mnie w osłupienie.
-Hej.- odpowiedziała mu delikatnie się uśmiechając.
Czułem jak zaczęła we mnie buzować złość.
-Zatańczymy?- ten gnojek wyciągnął do niej rękę.
Złość wypełniła każdą komórkę mojego ciała, a moje dłonie zacisnęły się w pięści. Miałem ochotę mu przywalić, ale bałem się reakcji Liss. Po chwili zastanowienia złapałem dziewczynę za rękę.
-Liss, możemy pogadać?- zapytałem oschle patrząc na nią wymownie.
-Jasne.- była zdezorientowana.
Złapałem ją za rękę i wyprowadziłem z namiotu. Chciałem z nią pogadać na spokojnie. O ile było to w ogóle możliwe na imprezie. Oddaliliśmy się od namiotu w którym trwała impreza na tyle, żeby muzyka nie zagłuszała naszych słów. Kiedy byliśmy już wystarczająco daleko stanąłem i odwróciłem się twarzą w jej stronę.
-O co chodzi?- zapytała z ciekawością widoczną w oczach.
-Zapomniałaś już co ci zrobił?!- powiedziałem podniesionym tonem.
Byłem wściekły na tego gnojka, bo do niej podszedł, na Liss bo nic sobie z tego nie zrobiła i na siebie, bo dopuściłem do tego spotkania. Niby nic szczególnego się nie stało, ale i tak byłem wściekły. Dobijał mnie widok jej rozmawiającej z osobą, która ją skrzywdziła i to tak dotkliwie.
-Nie. Spławiłabym go!- wykrzyczała zdenerwowana.- Wiem, że się o mnie martwisz, ale jestem już duża! Poradzę sobie!- wykrzyczała po czym odeszła.
Widziałem jak odchodzi i nic nie zrobiłem. Może ona miała rację? Może nie powinienem tak ostro reagować? To nie  moja wina, że się o nią cholernie martwiłem! Tak już było. Miałem ogromne poczucie odpowiedzialności za nią. Co ta dziewczyna ze mną robi?! Ona jest wyjątkowa. Nie jest taka jak moje wszystkie poprzednie, a było ich sporo. Bieber się zakochał. To potwierdzone. Gdyby ktoś z moich starych znajomych to usłyszał wybuchłby śmiechem. Zmieniłem się. Zmieniłem się o 180 stopni. Może i zeszłoroczne wydarzenia nie były przyjemne, ale odbiły się dobrze w moim życiu. Dzięki temu co się stało poznałem Liss. Dzięki temu się zmieniłem.
Nerwy ze mnie zeszły. Usiadłem nad brzegiem morza wpatrując się w fale i rozmyślając. Poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu. Od razu wstałem i zobaczyłem Emily.
-Dlaczego siedzisz tutaj sam?- zapytała.- Impreza trwa a ty się smucisz.
-Co ciebie to obchodzi?!- nie miałem najmniejszej ochoty na rozmowę z kimkolwiek, a szczególnie z nią.- O ile pamięć mnie nie myli ostatnim razem kiedy się widzieliśmy nazwałaś moich przyjaciół szmatami.
Odwróciłem się w stronę morza mając nadzieję, że się uspokoję i że Emily odejdzie.
-Justin...- usłyszałem jej głos.
Odwróciłem się do niej.
-Jeszcze tu je...
Nie zdążyłem dokończyć, bo Emily mnie pocałowała. Byłem w szoku. Nie odwzajemniłem jej pocałunku. Kiedy zorientowałem co się dzieje odepchnąłem ją od siebie. Zobaczyłem postać, która stała w miejscu i się nam przyglądała. To była Liss. Wiedziałem, że to co zobaczyła nie odbije się na niej dobrze. A możliwe, że ją załamie. Nie wiem dlaczego. Takie miałem przeczucie.
-Jesteś z siebie zadowolona?!- powiedziałem ze złością w oczach do Emily.
-Bardzo.- uśmiechnęła się triumfalnie.- Jedna szmata doprowadzona do płaczu.
-Nie nazywaj jej tak!- krzyknąłem do niej.
Zauważyłem, że Liss zaczęła biec. Pobiegłem za nią. Dogoniłem ją i złapałem za nadgarstek odwracając ją w swoją stronę.
-Liss..- wyszeptałem niepewnie.
-Nie! Zostaw mnie w spokoju!- wykrzyczała i odeszła w stronę namiotu.
Sprawiłem, że płacze. Nienawidziłem jej łez, a to że ja byłem ich powodem dobijało mnie. Chciałem za nią iść, ale wiedziałem to nic nie da.
Nie mogłem uwierzyć w to co się właśnie stało. To był jakiś koszmar! Zobaczyłem jak Liss rozmawia z tym idiotą Krzyśkiem.  Postanowiłem nie tkwić dłużej na tej imprezie. Poszedłem do mojego samochodu po czym do niego wsiadłem i pokierowałem się do mojego domu. Kiedy wróciłem było około 1.00. Mama już wstała. Wszedłem cicho do domu i prześlizgnąłem się do mojego pokoju. Położyłem się na łóżku i rozmyślałem.


*Lissa*

Byłam bezwładna. Czułam się okropnie. Miałam zawroty głowy i plamy przed oczami. Nie miałam siły nic z siebie wydusić. Nie byłam w stanie się bronić. Czułam, że to co się za chwilę stanie będzie okropne. Usłyszałam jak ktoś przekręca klucz w drzwiach po czym otwiera drzwi i wchodzi do środka jakiegoś pomieszczenia. Nie wiedziałam nawet ile trwała droga do tego miejsca. Zupełnie straciłam poczucie czasu. To było okropne. Cholerna świadomość tego co się za chwilę stanie i uczucie bezsilności. Byłam przerażona. Czułam jak ktoś kładzie mnie na łóżku. Wtedy już dokładnie wiedziałam co się za chwilę wydarzy. Do moich oczu zaczęły cisnąć się łzy, które za chwilę zaczęły spływać po moich polikach. Najgorsze było to, że nie mogła się obronić ani nawet poruszyć. Wiedziałam, że byłam bez szans na jakąkolwiek ucieczkę bądź obronę. Widziałam jak przez mgłę. Widziałam jak jakiś wysoki chłopak ściąga z siebie koszulkę i podchodzi w moją stronę. Moje ciało zdrętwiało, a ja modliłam się w duchu żeby to okazał się tylko zły sen. Chciałam się z niego obudzić. Jednak to była rzeczywistość. Dlaczego ja?!
-Trochę się zabawimy.- usłyszałam JEGO głos. To nie mógł być on! Jak to możliwe, że go nie zorientowałam się, że to on. Przecież tak dobrze znam jego zapach i jego głos...


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak myślicie? Kto chce zrobić krzywdę Lissie?

Proszę o szczere komentarze, żebym wiedziała czy się wam podoba :)) To dla was kilka kliknięć w klawiaturę, a dla mnie bardzo wiele znaczy :))

Tutaj zadajemy pytania------>  http://ask.fm/account/wall

Mój TT:https://twitter.com/MartaSkiw

#MuchLove

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 23.

*Lissa*

Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Moim oczom ukazał się wysoki szatyn o niebieskich oczach. 
-Hej.- powiedział.
-Hej.- odpowiedziałam niechętnie.- Co ty tu robisz?
-Przyszedłem upewnić się, że będziesz na imprezie.- uśmiechnął się.
-Będę. Właśnie się szykuję.
-To nie przeszkadzam.- uśmiechnął się.- Do później.
-Tak. Do później.
Zamknęłam drzwi i pobiegłam na górę. Weszłam do swojego pokoju, gdzie czekała Jess.
-Kto to był?- zapytała dmuchając na swoje paznokcie żeby szybciej wyschły.
-Krzysiek.- powiedziałam i usiadła przy stoliki na przeciwko Jess.
-TEN Krzysiek?- jej źrenice się powiększyły.
-Zależy co rozumiesz przez TEN.- wzruszyłam ramionami. 
-Ten z którym kiedyś byłaś.
-Tak. To był on.- powiedziałam odkręcając buteleczkę z czarnym lakierem do paznokci.
-Czego chciał?- dopytywała dalej Jess.
-Pytał czy idę na imprezę.- westchnęłam- Daj rękę dokończę malować ci paznokcie.
-Co go obchodzi czy idziesz czy nie?- powiedziała zbulwersowana.
-A czy ja siedzę w jego głowie?- zaśmiałam się. 
-Co za szmaciarz.- powiedziała zła Jess. 
Reszta popołudnia minęła nam na malowaniu się, układaniu włosów i oglądaniu telewizji. Siedziałyśmy z Jess w salonie i oglądałyśmy teledyski. Było około 20.00 . Usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Pomyślałyśmy, że to Justin przyjechał po nas. Ubrałyśmy klapki i wyszłyśmy przed dom. Nie myliłyśmy się to był Justin. Siedział w samochodzie i czekał na nas. Podeszłyśmy i wsiadłyśmy do środka. Ja to przodu,a Jess z tyłu.
-Ale się wystroiłyście.- zaśmiał się Justin.
-Wcale nie.- oburzyłyśmy się.
-Wcale tak.- droczył się dalej Justin. 
-Dobra, niech ci będzie.- szturchnęłam go w ramię.- Jedź już bo nam minie ta impreza.
Ruszyliśmy w stronę plaży na której miała się odbyć impreza. Dojechaliśmy w jakieś 30 minut. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy do namiotu w którym było mnóstwo alkoholu i Dj. Weszliśmy pod namiot.
-Czego się napijecie?- zapytała Jess.
-Ja nie będę pić.- powiedziałam i sięgnęłam po Ice Tea.
-Ja prowadzę.- powiedział Justin.
-Ale z was sztywniaki.- pokiwała głową Jess i sięgnęła po butelkę piwa.
Ona była chyba nastawiona na 'ostry melanż'. Opróżniła swoją butelkę i poszła na parkiet z jakimś chłopakiem. Zostaliśmy z Justinem sami. Patrzyliśmy się na siebie. Po chwili podszedł do nas Krzysiek.
-Hej.- powiedział nie zwracając uwagi na Justina.
-Hej.- odpowiedziałam niepewnie. Czułam, że Justinowi się to nie podoba. Widziałam zdezorientowanie w jego oczach.
-Zatańczymy?- Krzysiek wyciągnął do mnie rękę.
Justin spojrzał na niego jakby zobaczył kosmitę.
-Liss możemy pogadać?- zapytał oschle.
-Jasne.
Justin złapał mnie za rękę i wyprowadził z namiotu.
-O co ci chodzi?- zapytałam wyrywając moją rękę z jego uścisku.
-Zapomniałaś już co ci zrobił?!
-Nie. Spławiłabym go!- krzyczałam do niego.- Wiem, że się o mnie martwisz, ale jestem już duża! Poradzę sobie!
Wróciłam pod namiot. Widziałam Jess szalejącą na parkiecie. Ta dziewczyna potrafi się bawić. Stałam oparta o stół. Zobaczyłam, że w moją stronę idzie Krzysiek. Czy on nie może się ode mnie odczepić?! Ma facet tupet, nie ma co. Odwróciłam się mając nadzieję, że sobie odpuści. Tak jednak nie było.
-Napijesz się czegoś?- zapytał z uśmiechem.
-Tak. Przyniesiesz mi coś?- chciałam chociaż na chwilę się go pozbyć.
-Jasne.- powiedział i odszedł.
Stałam i myślałam. Justin naprawdę się o mnie martwi. Nie powinnam na niego naskakiwać. To było głupie. Postanowiłam, że muszę go znaleźć. Wyszłam spod namiotu w którym było już pełno dymu papierosowego. Nie rozumiałam jak można psuć sobie zdrowie dla głupiego szpanu. Szłam brzegiem morze w nadziei że spotka Justin. Nie myliłam się zobaczyłam go stojącego i wpatrującego się w fale. Kiedy podeszłam bliżej zobaczyłam, że nie jest tam sam. Zobaczyłam jak obejmuje kogoś ramieniem i jak się całują. To była Emily! Czułam jakby grunt usunął mi się spod nóg, a moje życie straciło sens. Jakby umarła jakaś część mnie. To było straszne. Wybuchnęłam płaczem i zaczęłam iść w stronę namiotu w którym impreza trwała w najlepsze. Justin zorientował się, że tam byłam i wszystko widziałam. Dogonił mnie i złapał za ramię obracając mnie tak abym stała twarzą do niego.
-Liss..- powiedział ze smutkiem w oczach.
-Nie! Zostaw mnie w spokoju!- wykrzyczałam.
Odeszłam o niego wkurzona. Już nie płakałam. Byłam tylko wściekła. Oparłam się o stół. Podszedł do mnie Krzysiek. Ten to ma wyczucie chwili.
-Twój napój.- powiedział Krzysiek i podał mi czerwony kubek z colą.
-Dzięki.- powiedziałam.
-Jesteś zdenerwowana czy mi się wydaje?- spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Wydaje ci się.- wymusiłam uśmiech.
Przez resztę wieczoru nie widziałam Justin. Tańczyłam z Jess i innymi. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam okropne zawroty głowy. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Widział przewijających się ludzi. Wszystko było jakby rozmazane. Zeszłam z parkietu i usiadła na piasku przed namiotem.
-Wszystko okej?- usłyszałam głos Jess, który był zagłuszany przez muzykę.
-Tak. Po prostu źle się poczułam.- machnęłam ręką.- Wracaj, a ja chwilę odpocznę i przyjdę.
-Jesteś pewna, że nie potrzebujesz pomocy?- dopytywała Jess.
-Tak. Jestem pewna.
-Okej.- rzuciła Jess i weszła do namiotu.
Siedziałam i oddychałam zaciągając się morską bryzą. Poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Nie miałam nawet siły spojrzeć kto to. Czułam jak ktoś mnie podnosi i gdzieś mnie niesie. Byłam przerażona, ale nie miałam siły się wyrywać. Moje ciało było bezwładne. Bałam się tego co za chwilę miało nastąpić..


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale miałam wypadek i nie mogłam.

Mam nadzieję że rozdział się podoba. Proszę o SZCZERE komentarze.

Tutaj zadajemy pytania------>  http://ask.fm/account/wall

Mój TT:https://twitter.com/MartaSkiw

#MuchLove

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 22.

*Justin*
-Justin...- usłyszałem jej cichy szept.- To nic. Już jest dobrze.
-Dlaczego to zrobiłaś?- spojrzałem z troską na jej zielone oczy.
-Dzięki temu ból znikał.- spuściła wzrok.- Wiem, że nie powinnam.
Czułem się winny. Gdybym wtedy przy niej był nie zrobiłaby tego. Jestem chodzącą katastrofom. Ona zasługuje na kogoś lepszego. Przytuliłem ją mocno. Lissa wtuliła się we mnie.
-Przepraszam.- wyszeptałem w jej włosy.
-To ja przepraszam.- szepnęła w materiał mojej koszuli.
Oderwaliśmy się od siebie.
-Jeżeli nie chcemy się spóźnić musimy już iść.- powiedziała ocierając łzę ze swoje policzka i uśmiechając się.
-Tak. Chodźmy.- uśmiechnąłem się.
Zeszliśmy na dół, pożegnaliśmy się z rodzicami Lissy i wyszliśmy przed dom. Zeszliśmy po schodach i kierowaliśmy się w stronę samochodu. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do szkoły. Byłem smutny. Obwiniałem się za to co zrobiła sobie Lissa. Ona chyba widziała, że coś jest nie tak. Położyła rękę na mojej. Po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze. Wpatrywała się we mnie.
-Justin..- powiedziała cicho.- Nie zadręczaj się.
-Nie robię tego.- mówiąc to nie patrzyłem na nią. Wiedziałem, że ona dostrzeże w moich oczach poczucie winy.
-Przecież widzę.- spuściła wzrok.- To nie jest twoja wina.
-Gdybym wtedy z tobą porozmawiał o tym..
-Justin nic by mi wtedy nie pomogło.- powiedziała głośniej.
Dojechaliśmy pod szkołę. Zatrzymałem się. Spuściłem głowę i zacząłem bawić się swoimi palcami.
-Lissa boję się o ciebie.- popatrzyłem na nią z troską.
-Wiem i jestem ci za to wdzięczna, ale nie ma takiej potrzeby.- uśmiechnęła się.- Obiecuję, że już nigdy tego nie zrobię.
-Wierzę ci, ale to nie jest zależne od ciebie.- patrzyłem w jej zielone oczy.- Jeśli odczuwasz ból czujesz, że tylko to może ci pomóc.- spuściłem wzrok ponownie na moje dłonie.
-Skąd ty to wszystko wiesz?- otworzyła szeroko oczy.
-Nieważne.- pomachałem głową.- Chodźmy już, bo się spóźnimy.- uśmiechnąłem się blado.
-Wrócimy do tej rozmowy.- powiedziała Lissa z poważną miną.
-Ale po imprezie. Dzisiaj będziemy się dobrze bawić.
-Jasne.- uśmiechnęła się i wysiadła z samochodu. Zrobiłem to samo co ona. Kierowaliśmy się w stronę wejścia. Podeszła do nas Jess.
-Hej.- powiedziała blondynka.
-Hej.- odpowiedzieliśmy chórem.
-Jak tam nastroje przed imprezą?- poruszyła teatralnie brwiami.
-Póki co musimy odebrać świadectwa.- uśmiechnęła się Lissa.
-Ja pójdę do sekretariatu zgłosić, że zostaję. Może jeszcze nie jest za późno.- westchnąłem i wbiegłem do szkoły.

*Lissa*
Szliśmy z Jess i Justine do szkoły. Jess myślała tylko o imprezie. Ona chyba nigdy nie przestaje się uśmiechać. Jest bardzo pozytywną osobą. Lubiłam z nią przebywać.
-Ja pójdę do sekretariatu zgłosić, że zostaję. Może jeszcze nie jest za późno.- westchnął Justin i wbiegł do szkoły zanim zdążyłyśmy cokolwiek powiedzieć.
Jess spojrzała na mnie zdezorientowana.
-Zostaje?
-Taak. Justin chce powtarzać klasę. Uważa że nie jest dobrze przygotowany do egzaminów.
-I na pewno nie chodzi mu o to żeby być bliżej ciebie?- patrzyła na mnie z uśmiechem i podejrzliwym spojrzeniem.
-Dlaczego miałby chcieć?
-Przecież to widać, że on cię kocha!- udała zirytowaną- Nie rozumiem was. Kochacie się a nie jesteście ze sobą.
-To nie jest takie proste.- westchnęłam.
-Owszem jest.
-Nie, nie jest.
Mogłabym przekomarzać się z nią tak wieczność, ale śpieszyłyśmy się na apel. W sumie to nic ciekawego. Dyrektor życzył nam udanych wakacji i rozdali świadectwa. Jedna wielka nuda.
Wyszliśmy z Jess z sali gimnastycznej. W sumie nie wiem po co Jessica przyszła. Chyba chciała po prostu się z nami spotkać. Justin siedział na korytarzu. Kiedy nas zobaczył wstał i podszedł do nas.
-I co?- zapytałam ciekawa jak mu poszło u dyrektora.
-Zgodził się.- uśmiechnął się.- Będę chodzić z wami do klasy.
Jess przybiła Justinowi piątkę. Wyszliśmy ze szkoły i kierowaliśmy się w stronę samochodu Justina. Wsiedliśmy i pojechaliśmy najpierw do Jess, żeby wzięła rzeczy na imprezę, a potem do mnie. Wysiadłyśmy z Jess z samochodu. Justin też chciał wysiąść.
-A ty gdzie?- zapytała Jess unosząc brwi.
-Mogę wam pomóc.- Justin uśmiechnął się cwanie.
-Nie ma mowy!- powiedziałam.- Widzimy się na imprezie.
-Okej.- zrobił minę zbitego psiaka.- Przyjadę po was o 20.
-Będziemy czekać.- odpowiedziała za nas Jess.
Weszłyśmy z Jess do domu. Nikogo nie było. Poszłyśmy od razu do mojego pokoju. Otworzyłam szafę i zaczęłam szukać czegoś na imprezę.
-A ty co zakładasz?- zapytałam Jess dalej szperając w szafie.
-Szorty i koszulkę, a pod to strój.
-Też tak zrobię. Wyjęłam z szafki czerwony strój kąpielowy, jeansowe szorty i białą bokserkę. W końcu to impreza na plaży.
-Idę się przebrać.- powiedziałam i wyszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym osuszyłam swoje ciało ręcznikiem. Założyłam strój, a na niego wcześniej wybrane ubrania. Wyszłam z łazienki i podreptałam do pokoju. Jess siedziała na łóżku i bawiła się telefonem. Podeszłam do niej i wyrwałam jej telefon z rąk.
-Musimy się ogarnąć.- powiedziałam i spojrzałam na nią wymownie.
-Okeej.- powiedziała niezadowolona.
Malowałam Jess paznokcie i usłyszałam pukanie do drzwi rozlegające się po całym domu. Wstałam niechętnie i zbiegłam na dół. Otworzył drzwi. Kiedy zobaczyłam kto przyszedł nie bardzo wiedziałam o co chodzi. Czy to ukryta kamera?

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Proszę o komentarze :))

Mój TT---->  https://twitter.com/MartaSkiw

tutaj zadajemy pytania ----> http://ask.fm/MaRtAsZz

#MuchLove ;**

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 21.

*Justin*

Odprowadziłem Jess i poszedłem do domu. Mama już spała. Otworzyłem cicho drzwi i poszedłem do mojego pokoju. Położyłem się na łóżku i zacząłem myśleć. Myślałem o mojej przyszłości. Nie jestem jeszcze gotowy na testy końcowe. Nie poradzę sobie. Zawaliłem ten rok i chcę go powtórzyć. Zeszłoroczne wydarzenia źle odbiły się na mojej edukacji. Postanowiłem z własnej woli powtórzyć klasę. Postanowiłem dowiedzieć się czy to możliwe od taty Lissy. W końcu był nauczycielem. Pewnie wie coś na ten temat.
Zwlekłem się z łóżka i podszedłem do szafki. Wyjąłem z niej spodnie od dresu i poszedłem do łazienki. Wykąpałem się i osuszyłem swoje ciało ręcznikiem. Naciągnąłem na siebie czyste bokserki i spodnie. Osuszyłem włosy ręcznikiem. Wyszedłem z łazienki, poszedłem do mojego pokoju i usnąłem.
*
-Lissa..- siedziałem na przeciwko niej i trzymałem ją za ręce.- Chcę powiedzieć ci coś ważnego.
-Słucham.- uśmiechnęła się.
-Ja...- spuściłem wzrok.- nie chcę żeby to zaszkodziło naszej przyjaźni.- podniosłem wzrok na nią i spojrzałem w jej zielone oczy.
-Nieważne co się stanie. Zawsze będę twoją przyjaciółką.- uśmiechnęła się do mnie.
-Lissa, ja cię kocham.- otworzyła szeroko oczy.- Chcę cię chronić i być przy tobie ciągle. Kocham cię.
-Justin..- posmutniała i pogładziła mnie ręką po policzku.
-Nie, wszystko w porządku.- puściłem jej rękę.- Rozumiem nie musisz czuć tego samego.
-Ale Justin...- uśmiechnęła się delikatnie.- Ja też to czuję.
Zbliżyliśmy się do siebie a nasze usta się spotkały. Nasze języki zaczęły ze sobą tańczyć,a nasze wargi złączyły się w namiętnym pocałunku.*

Obudził mnie zapach naleśników rozchodzący się po całym domu. Zwlekłem się z łóżka i zszedłem na dół. W kuchni zobaczyłem mamę. Kiedy tylko mnie zobaczyła na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Mój synek już wstał.- podeszła do mnie i poczochrała moje włosy.
-Mamooo.
-Oj tak wiem, wiem.- uszczypnęła mnie w policzek.- Mój synek jest już dorosły.- obracając się na pięcie podeszła do kuchenki na której smażył się naleśnik.- Dzisiaj zakończenie roku, a potem jeszcze tylko testy.
-Właśnie chciałem ci o czymś powiedzieć.- usiadłem na krześle przy stole. Mama postawiła przede mną talerz na którym był stos naleśników polanych syropem klonowym, po czym usiadła na przeciwko mnie.
-Zdecydowałem, że powtórzę te rok.- powiedziałem na jednym wydechu.
-Dlaczego?- w jej oczach można było dostrzec zmartwienie. Nic w tym dziwnego. Matki martwią się o swoje dzieci.
-Nie jestem gotowy, żeby podejść do egzaminów.- spojrzałem na nią.- Wolę być pewny że je zdam.
-To dojrzała decyzja.. - spojrzała na swoje ręce po czym ponownie podniosła wzrok na mnie.- Wiesz, że stracisz rok?
-Tak, ale wolę powtórzyć klasę i mieć pewność że dałem z siebie wszystko.
-Jestem z ciebie dumna.- powiedziała po chwili milczenia mama.- Wiem jak wpłynęły na ciebie ubiegłoroczne wydarzenia..
-Mamo nie mówmy o tym.- spojrzałem na nią prosząco. Mama patrzyła na mnie chwilę z troską w oczach.
-Jedź, bo ci wystygnie.- wskazała na talerz przede mną.
Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zabrałem się za pałaszowanie. Po chwili mój talerz był pusty. Wstawiłem go do zlewu i poszedłem na górę. Wszedłem do swojego pokoju i wyjąłem z szafki ubrania. Mój wybór padł na czarne jeansy, białą koszulę, krawat i czarną kamizelkę. Normalnie się tak nie ubieram, ale było rozdanie świadectw.. Nie wiem czy mam po co tam iść. Muszę zapytać o to ojca Lissy. Kiedyś był nauczycielem, pewnie coś o tym wie. Poszedłem do łazienki gdzie wziąłem szybki prysznic i wykonałem poranną toaletę. Założyłem na siebie wcześniej przygotowane ubrania i postawiłem włosy na żel. Gotowy zszedłem na dół i wziąłem z komody kluczyki do samochodu. Powiedziałem mamie gdzie jadę i wyszedłem z domu. Droga do domu Lissy zajęła mi 15 minut. Wyszedłem z samochodu i zamknąłem go. Wbiegłem po schodach i stanąłem przed drzwiami. Zapukałem i po chwili otworzył mi wysoki  mężczyzna z brodą.
-Witaj Justin.- przesunął się tak abym mógł wejść do środka.- Wejdź.
-Dzień dobry. Mam do pana sprawę.- uśmiechnąłem się.
-Słucham.- uśmiechnął się i zaprosił mnie ręką do salonu. Usiadłem na kanapie a pan Shaw na fotelu.
-Chodzi o moją edukację. Pomyślałem, że był pan nauczycielem, więc może mi pan pomóc.
-Postaram się.- uśmiechnął się.
-Chciałbym powtórzyć klasę. Mogę sam o tym zadecydować?
-Tak. Jeżeli uważasz, że nie jesteś gotowy na egzaminy.- popatrzył na mnie zaciekawieniem- A dlaczego chcesz to zrobić?
-Zawaliłem ten rok i nie wiele umiem. Chciałbym mieć pewność, że dałem z siebie wszystko, a tak nie jest.- bawiłem się swoimi palcami.
-To bardzo dojrzała decyzja.- spojrzał na mnie z podziwem.
-Tak wiem. Wiem że stracę rok, ale chcę mieć pewność.
-Rozumiem.
Usłyszałem, że ktoś schodzi po schodach. Po chwili stanęła przed nami Lissa ubrana w krótkie, dresowe spodenki i koszulkę na ramiączkach. Stanęła jak wryta. Jej tata zaczął cicho chichotać po czym wyszedł z pokoju.
-Hej.- powiedziałem z uśmiechem.
-Eee. . hej.- podrapała się po głowie.- Co ty tu robisz?
-Miałem sprawę do twojego taty.- podszedłem do niej. Wyglądała cholernie seksownie w tych spodenkach.
-Co to za sprawa jeśli można wiedzieć.- skrzyżowała ręce na piersi.
-Musiałem się go poradzić.
-Okej.- uniosła ręce- Nie chcesz to nie mów.
-Chodzi o to że zostaje jeszcze jeden rok w szkole.
-Nie zdajesz?- wytrzeszczyła oczy.- Przecież masz przyzwoite stopnie.
-Sam chcę powtórzyć rok. Nie czuję, że jestem gotowy do testów.- uśmiechnąłem się chcąc zasygnalizować jej, że nie ma się o co martwić.
-Aaa... i nie chodzi ci o to, żebyś mógł chodzić ze mną do szkoły?- uśmiechnęła się zadziornie.
-To taki plus.- wzruszyłem ramionami.
-Chodź na górę. Ogarne się i możemy jechać na rozdanie świadectw.- spojrzała na zegarem, który wisiał na ścianie.- Mamy 40 minut.
-To pewne, że się spóźnimy.- spojrzałem na nią.- Nie zdążysz wyszykować się w 40 minut. To niemożliwe!- zaśmiałem się.
-Bardzo śmieszne.- szturchnęła mnie w ramię.
Weszliśmy po schodach na górę i udaliśmy się do jej pokoju. Lissa wyjęła z szafki ubrania i poszła do łazienki. Zacząłem przechadzać się po pokoju. Kiedy przechodziłem koło komody zatrzymałem się. Stały na niej zdjęcia. Było tam zdjęcie Lissy z jej tatą. Zrobiło mi się smutno. Była na tym zdjęciu taka szczęśliwa. Ja nigdy tego  nie miałem. Moją uwagę przykuła żyletka, która leżała z tyłu komody. Zobaczyłem na niej zaschniętą, bordową substancje.
Lissa weszła do pokoju. Nie zastanawiając się dłużej podszedłem do niej i złapałem za rękę. Zobaczyłem na niej mnóstwo ran. To były rany po cięciu się. Jaki ona musiała czuć ból, żeby zrobić sobie coś tak okropnego?! I że ja idiota nic nie zauważyłem. Lissa stała w bezruchu. Patrzyła na mnie z przerażeniem, a ja na nią ze złością. Zamknąłem oczy, żeby się uspokoić. Kolejny raz ją zawiodłem. Mogłem temu zapobiec. Gdybym był wtedy przy niej ona by tego nie zrobiła! Czułem jak po moim poliku spływa pojedyncza łza.
Lissa otarła moją łzę i położyła rękę na moim policzku.
-Justin...- usłyszałem jej szept.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że rozdział spóźniony. Zrozumcie ja też mam wakacje :))

Mam nadzieję, że się podoba :))

Mój TT---->  https://twitter.com/MartaSkiw

tutaj zadajemy pytania ----> http://ask.fm/MaRtAsZz


Czytasz = komentujesz :))

#MuchLove

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 20.

*Justin*

Nie spodziewałem zastać u Lissy Jess. Byłem rozczarowany, bo nie mogłem powiedzieć Lissie co czuję.
Nie przy Jessice. To nie tak, że jej nie ufam,po prostu chcę jej to powiedzieć prosto w oczy. Chcę być z nią wtedy sam na sam.
-Co ty tu robisz ?- zapytała zdziwiona Lissa.
-Przyszedłem.. żeby ci powiedzieć..- szukałem jakiejś wymówki.- Zerwałem z Emily.
Obie dziewczyny zerwały się z łóżka i podeszły do mnie.
-Co się stało?- zapytała Lissa.
-Wiedziałam!- krzyknęła Jess. Chyba nie chciała powiedzieć tego na głos, bo gdy tylko zorientowała się, że to zrobiła uśmiech zniknął jej z twarzy.- Yyy.. to znaczy.. dlaczego?
Patrzyliśmy na nią ze zdziwieniem. Po krótkim milczeniu zacząłem mówić:
-Więc, ona miała mi za złe, że się z wami przyjaźnie. Postawiła mi ultimatum. Albo ona albo wy.
Dziewczyny nie odzywały się tylko słuchały. W ich oczach można było dostrzec zadowolenie. Chyba naprawdę nie lubiły Emily. Teraz już wiem dlaczego. Nie była taka słodziutka i milutka jak mi się wydawało. Stop! Bieber nie myśl o niej teraz! Dziewczyny nadal się we mnie wpatrywały, a ich spojrzenia mówiły 'no opowiadaj co dalej, bo zaraz zwariuje'.
-Wybrałem was.- uśmiechnąłem się do nich.- To oczywiste.- dodałem.
Dziewczyny stały chwilę w bez ruchu z otwartymi ustami, po czym przytuliły się do mnie.
-Nie była ciebie warta.- wyszeptała Lissa w materiał mojej koszulki.
Tak bardzo chciałem jej powiedzieć wszystko co czuję. To że byłem z Emily, bo próbowałem się w niej odkochać. Ale to okazało się być trudne. Cholernie trudne. Po prostu nie potrafiłem. To nie Emily sprawiała, że gdy tylko ją zobaczyłem miałem ochotę ją przytulić, to nie na widok jej ust chciałem je pocałować, to nie jej głos sprawiał, że uśmiech pojawiał się na mojej twarzy i to nie jej dotyk odganiał wszystkie problemy. Kiedy byłem sam na sam z Lissą świat dla mnie nie istniał. Miałem wtedy cały mój świat przy sobie. Nie potrzebowałem niczego więcej. To co dla mnie najważniejsze miałem przy sobie. Może to odpowiedni moment, żeby jej o tym powiedzieć? Może to jedyna okazja? Weź się w garść Bieber ! No powiedź jej!


*Lissa*

Rozmawiałyśmy z Jess o Justinie. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie kiedy zobaczyłam go w drzwiach mojego pokoju. Był zdenerwowany. Widać było, że chce powiedzieć coś ważnego.
-Co tu robisz?- zapytałam zdziwiona.
-Przyszedłem..- podrapał się nerwowo po karku błądząc gdzieś wzrokiem.- Żeby ci powiedzieć...- wyglądało to jakby szukał jakiegoś pretekstu.- Zerwałem z Emily.
Siedziałyśmy z  Jess przez chwilę jak wryte. Po chwili blondynka szturchnęła mnie łokciem i uśmiechnęła się. Wstałyśmy jednocześnie z łóżka i stanęłyśmy przed brunetem.
-Co się stało?- zaczęłam.
-Wiedziałam!- krzyknęła Jess jakby coś wygrała. Po chwili zobaczyła nasze miny i zmieszała się- Yyy... to znaczy.. dlaczego?- zwróciła się do Justina.
Patrzyliśmy na nią z Justinem  jak na wariatkę, która uciekła ze szpitala psychiatrycznego. Po chwili milczenia Justin je przerwał.
-Więc, ona miała mi za, że się z wami przyjaźnie.- patrzył na swoje buty.- Postawiła mi ultimatum.- podniósł na nas wzrok.- Albo ona albo wy.
Stałyśmy jak wryte. To było dziwne, bo czułam szczęście i zadowolenie. Oczywiście starałam się nie dać tego po sobie poznać. Nie wiedziałam jak się zachować. Może powinnam przytulić Justin i go pocieszyć? Co ja pieprze?! Miałam ochotę przybić mu piątkę, ale to byłoby nie na miejscu. Ocknęłyśmy się z Jess w tym samym momencie. Od razu przytuliłyśmy Justina. Brązowooki objął nas. Staliśmy tak w bezruchu. Widziałam jak Jess się uśmiecha.
-Nie była ciebie warta.- wyszeptałam w materiał koszulki Justina.
Poczułam, że się uśmiecha. Oderwaliśmy się od siebie.
-Było słodziutko, ale muszę już iść.- zaśmiała się Jess.
-Ja też.- powiedział Justin.
Zeszliśmy na dół.
-Widzimy się jutro przed imprezą.- pomachała mi Jess.
-Wpadnij do mnie. Przygotujemy się razem.- powiedziałam.
-Ja też mogę przyjść?- wtrącił Justin i zaśmiał się.
-Nie. Nie możesz.- odpowiedziałyśmy mu chórem.
-Okej, okej.- podniósł ręce w obronnym geście.- Ale wiecie, pomógł bym zapinać sukienki i..
-Spadaj!- Jess wypchnęła go za drzwi.- Zdzwonimy się.- powiedziała i wyszła.
Zamknęłam drzwi i weszłam do salonu gdzie siedział tata. Jeszcze nie pytałam czy mogę iść na tę imprezę. Wiedziałam, że mi pozwoli.  Weszłam do salonu i usiadłam obok taty na kanapie.
-Tato, jutro jest impreza na plaży.
-Jasne, idź. Ale pamiętaj bądź odpowiedzialna.- powiedział z uśmiechem.
-Jasne.- uśmiechnęłam się i wyszłam.
Zawsze gdy gdzieś wychodziłam mówił mi żebym była odpowiedzialna. Nie był to dla mnie problem. Tato przez bycie odpowiedzialną rozumie trzymanie się z dala od narkotyków i rozsądek przy alkoholu. Nie miałam jakiegoś parcia na ćpanie czy alkohol. Uważałam, że to marnowanie sobie życia na własne życzenia. Umiałam bawić się bez używek. Weszłam do mojego pokoju i zamknęłam drzwi. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Była 22.15. Wstałam z łóżka, podeszłam do szafki i wyjęłam z niej pidżamę. Podreptałam do łazienki.

*Justin*

Wyszliśmy z Jess od Lissy około 22.00. Szliśmy ulicą w stronę domu Jess. Ona prowadziła nie wiedziałem gdzie ona mieszka. Całą drogę wspominaliśmy dawne czasy ze Stratford. To jak byliśmy dziećmi, jak się przyjaźniliśmy. Ciągle się śmialiśmy. W pewnym momencie Jess spoważniała.
-Dlaczego jej nie powiesz?- spojrzała na mnie jakby chciała wyczytać moje myśli.
-O czym ty mówisz?- udawałem zdziwionego, chociaż tak naprawdę dokładnie wiedziałem o co jej chodzi.
-Nie udawaj głupiego. Znam cię na wylot Bieber!- szturchnęła mnie w ramię.- Dlaczego nie powiesz Lissie że ją kochasz?
-Skąd ci to..- niezdążyłem dokończyć.
-Widzę jak na nią patrzysz.- uśmiechnęła się i poruszyła teatralnie brwiami.
-Miałem jej powiedzieć dzisiaj, ale ty u niej byłaś.- spojrzałem na nią.- Chcę z nią o tym pogadać w cztery oczy.- westchnąłem.- Ale ty nic jej nie mów, sam chcę jej powiedzieć co czuję.
-Jasne.- uśmiechnęła się.
-Wróciła stara Jess.- zaśmiałem się.
-Co to ma niby znaczyć.- udawała naburmuszoną.
-Zawsze chciałaś wszystkich swatać.

*Lissa*

Obudziłam się o 8.00. Nie śpieszyłam się. Dzisiaj rozdanie świadectw. Wstałam i zeszłam na dół. To co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wychodzę teraz z domu i wracam o 21 więc nie wiem czy pojawi się dzisiaj jeszcze jeden rozdział :))


Mój TT---->  https://twitter.com/MartaSkiw
 
tutaj zadajemy pytania ----> http://ask.fm/MaRtAsZz

Jeżeli chcecie mogę was informować o nowych rozdziałach na TT albo asku :))
Zostawiajcie linki w opisie :))

#MuchLove

czwartek, 18 lipca 2013

Zapowiedź rozdziału 20.

Nie mogę dodać dzisiaj dodać rozdziału 20, bo już sobie wymyśliłam pewną rzecz i gdybym dodała nie byłoby to takie interesujące :))

Czy Justin wyzna Lissie co czuje?


Co wydarzy  się na imprezie na plaży...

Czy Lissa wybaczy Krzyśkowi..?



Co zrobi Justin ?




                                                Soon.. 

Znaczy jutro :DD

#MuchLove

Rozdział 19.

Miałam ochotę urwał łeb temu który zakłócił mój spokój. Zwlekłam się niechętnie z łóżku i powolnym krokiem zeszłam na dół. Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi. Przede mną stanął on. Wysoki, brązowooki brunet.
-Hej.- uśmiechnął się.
-Wchodź.- uśmiechnęłam się i odsunęłam się, aby chłopak mógł wejść do środka. Po jego minie wnioskowałam, że coś go dręczy.
Już miałam zapytać co się stało kiedy on zaczął mówić.
-Przyszedłem przeprosić za zachowanie Emily. Nie wiem co w nią wstąpiło.- mówiąc to patrzył na swoje buty.- Nie lubicie się, prawda?- podniósł na mnie wzrok.- Co ona ci zrobiła, że jej nie lubisz?
-Więc..- już miałam mu opowiedzieć wszystko o Emily, to jaka jest naprawdę.- Nic mi nie zrobiła.- stchórzyłam. Dlaczego ja staram się uszczęśliwiać ludzi, których kocham nie mówiąc im całej prawdy?!
-Wydawało mi się, że ostatnio miałaś ochotę jej przywalić. Musiało się coś stać.- powiedział patrząc na mnie podejrzliwie, jakby chciał wypalić dziurę w mojej twarzy. Czułam się jak na przesłuchaniu.
-Gdyby coś się stało powiedziałabym ci o tym.- uśmiechnęłam się, a on nadal patrzył na mnie podejrzliwie.- No nie patrz się tak na mnie, bo zaczynam się bać.- szturchnęłam go w ramię uśmiechając się szeroko.
Okłamałam go. Nie mogłam mu powiedzieć jaka ona jest naprawdę. Co jeśli on ją kocha? Nie mogę mu tego zepsuć.
-Okej.- przytulił mnie.- Gdyby coś się stało powiedziałabyś mi o tym. W końcu jesteś moją przyjaciółką.
-Tak. Jestem i zawsze będę.- wtuliłam się w niego mocniej.
Staliśmy tak jakiś czas. Żadne z nas nie chciało przerywać tej piękniej chwili. Po domu rozległ się dźwięk mojego telefonu. Oderwałam się od Justina i wyjęłam z kieszeni telefon. Nieznany numer. Przesunęłam pacem po ekranie tym samym odbierając połączenie.
-Hej.- usłyszałam znajomy głos.- To ja Jess.
-Hej- odpowiedziałam.- Wpadniesz do mnie?
-Jasne, tylko tym razem daj mi adres.- zaśmiała się.
-Bardzo śmieszne.- zaśmiałam się sztucznie.- Piszesz?
-Tak.
-Ulica Colinsona 23/4. Koło st. Jude Hospital.
-Okej. Zaraz będę.- dziewczyna się rozłączyła.
Schowałam telefon do kieszeni i podeszłam do Justina.
-Napijesz się czegoś?
-Nie dzięki.- machnął ręką- przyszedłem cię tylko przeprosić.- uśmiechnął się.- Pójdę już.
Brunet kierował się w stronę drzwi. Dałam  mu całusa w policzek na pożegnanie i wyszedł.
Nie chciałam iść do swojego pokoju, bo wiedziałam, że zaraz przyjdzie Jess. Postanowiłam poczekać na nią oglądając telewizję. Rozsiadłam się na kanapie w salonie, wzięłam do ręki pilot i włączyłam telewizję. Skakałam po kanałach, ale nic sensownego nie znalazłam. Same powtórki i durne reklamy, więc włączyłam stację muzyczną. Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi.
-Już jesteśmy!- zawołał tato ściągając buty.
-Hej.- zawołałam.
Aśka wbiegła do pokoju.
-Widziałam Justina.- powiedziała i usiadła obok mnie na kanapie.
Nie zainteresowało mnie to zbytnio, ale ona ciągnęła dalej.
-Widziałam jak jakaś dziewczyna na niego krzyczała.
-Gdzie to było?- zapytałam zaciekawiona.
-W parku.- powiedziała i wyszła z pokoju kręcąc samoloty.
Biedny Justin. Pewnie Emily zrobiła mu awanturę o Jess. Jak można taką być?! On nie jest jej własnością, może mieć przyjaciół. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Poderwałam się i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je a moim oczom ukazała się szczupła blondynka.
-Hej.- powiedziała i uśmiechnęła się.
-Hej. Wchodź.- pokazałam ręką żeby weszła do środka.
Przechodziłyśmy przez korytarz. Usłyszałam głos taty z kuchni.
-Lissa, to Justin?- zapytał tata.
-Nie.- weszłyśmy z Jess do kuchni.- To Jess. Moja.. yyy. przyjaciółka.- kiedy powiedziałam 'przyjaciółka' Jess się uśmiechnęła, a mnie zrobiło mi się cieplej na sercu, bo nigdy nie miałam przyjaciółki. Miałam Justina, ale on był facetem i od pewnego czasu mi się podobał. Przecież nie mogłam gadać o nim z nim.
-Miło mi poznać.- Jessica uśmiechnęła się do mojego taty.
-Mnie również.- mój tata odwzajemnił uśmiech.
-To my będziemy u mnie.- powiedziałam i wyszłam z kuchni, a za mną Jess.
Weszłyśmy po schodach i korytarzem szliśmy do mojego pokoju. Weszłyśmy do niego i usiadłyśmy na łóżku po turecku na przeciwko siebie.
-To opowiadaj.- powiedziała podniecona Jess.
-Ale o czym?- zdziwiłam się.
-No o tym jaki on jest cudowny i za co go kochasz.- uśmiechnęła się i poruszyła teatralnie brwiami.
-o co ci chodzi?- zapytałam i próbowałam udać zdziwioną. Tak naprawdę dokładnie wiedziałam co ma na myśli.
-Nie udawaj.- uśmiechnęła się i złapała mnie za dłonie.- Mnie nie oszukasz.
-Mam opowiadać od początku?- mój wyraz twarzy mówił 'jesteś tego pewna?'
-Mhm.- mruknęłam z uśmiechem.
-Więc, podobał mi się jeden chłopak. Krzysiek. Pewnie go już widziałaś w szkole. Wysoki szatyn..
-Tak, wiem który to. Mów dalej.- była wyraźnie ciekawa mojej opowieści.
-Umówił się ze mną. Było super, ale na drugi dzień zobaczyłam jak całuje inną. Załamałam się. Nie radziłam sobie z tym. Wszyscy wyzywali mnie od dziwek, bo Krzysiek nagadał im jakiś głupot. Dzięki niemu straciłam też dwie przyjaciółki.- na samo wspomnienie o Kasi miałam łzy w oczach.
-Jeśli to dla ciebie trudne nie musisz mi mówić..- powiedziała z troską Jess.
-Chcę żebyś to wiedziała.- powiedziałam i ciągnęłam dalej swoją opowieść.- Byłam w szkole, ale wszyscy mnie szykanowali, więc postanowiłam pójść do domu. Justin chciał mi pomóc, ale uciekłam. Kiedy przechodziłam przez ulicę potrącił mnie samochód.- mówiłam wszystko na jednym tchu.- Justin to zauważył i zawiózł mnie do szpitala. Kiedy moja ówczesna przyjaciółka- Kasi to zobaczyła postanowiła pojechać za nim bo on jej się podobał. Kiedy jechała miała wypadek i zginęła. Potrzebowałam nerki. Rodzice Kasi zgodzili się na przeszczep. Dzięki temu żyje.
Zalałam się łzami. Jess przytuliła mnie i uspokajała. Kiedy się uspokoiłam uśmiechnęłam się do niej. nie wspomniałam jej o moim samookaleczaniu. Nie chciałam żeby się martwiła.
-Ale jak poznałaś się z Bieberem?
-Po niemiłej rozmowie z Krzyśkiem rozpłakałam się i usiadłam na ławce, a on się dosiadł i zapytał czy może mi jakoś pomóc, a potem to już jakoś samo się rozwinęło.- uśmiechnęłam się na samo wspomnie  o tym.
-A jak było z wami?- zapytałam.
-Chodziliśmy do jednej szkoły w Stradford, przyjaźniliśmy się. Kiedy skończyliśmy 12 lat zaczęliśmy ze sobą chodzić.- mówiąc 'chodzić' pokazała palcami cudzysłów i zaśmiała się- Byliśmy szczeniakami. Stare dzieje.
-Skąd wiesz że on mi się podoba?- zapytałam.
-Widzę jak na niego patrzysz.- uśmiechnęła się- tak samo on patrzy na ciebie. Widać, że nie chce być z tą całą Emily.
-Po wypadku, jak leżałam w szpitalu on powiedział, że chce ze mną być, ale ja jeszcze wtedy czuła coś do Krzyśka...- zrobiło mi się głupio bo uświadomiła sobie, że dałam mu kosza.
-Czyli spuściłaś go?- otworzyła usta ze zdziwienia.
-Tak jakby.- powiedziałam cicho.
-A co jeśli on chce o tobie zapomnieć i dlatego jest z Emily.- mówiła to jakby odkryła Amerykę.- Co jeśli on się boi ?
-To możliwe...

*Justin*

Zaraz po tym jak wyszedłem od Lissy zadzwonił mój telefon. To była Emily. Chciała się jak najszybciej spotkać. Poszedłem do parku na umówione spotkanie i czekałem na Em. Kiedy tylko przyszła zaczęła się na mnie drzeć.
-Co ty sobie wyobrażasz?!- była cała czerwona ze złości.
-Ale o co ci..- nie wiedziałem o co jej chodzi.
-Już ty dobrze wiesz!- gdyby spojrzenie mogło zabijać już dawno bym nie żył- O tą twoją całą przyjaźń z tymi szmatami! Widać gołym okiem, że one chcą mi ciebie zabrać!
-Po pierwsze nie nazywaj ich tak. Po drugie nie jestem twoją własnością i nie będziesz mi mówić z kim mam się przyjaźnić a z kim nie!
-I tu się mylisz.- zrobiła cwaną minę- Daje ci wybór: albo one albo ja.- stanęła z założonymi na piersi rękoma przekonana że wybiorę ją.
-Okej. Więc wybieram Lisse i Jess. Na razie. - odwróciłem się na pięcie i odszedłem. Uśmiechnąłem się sam do siebie, bo udało mi się utrzeć jej nosa. Czułem, że stoi tam wkurzona i nie wie co ma z sobą zrobić. To kara za to jak traktowała Jess. Może ona traktowała tak też Lisse? Może Lissa nie chciała mi tego powiedzieć, bo nie chciała psuć mojej relacji z Emily? Boże, jaki ja jestem głupi. Postanowiłem to natychmiast wyjaśnić i skierowałem się ku domowi Lissy. Dotarłem do niego po jakiś 15 minutach. Zapukałem i zostałem wpuszczony do środka przez ojca Lissy. Chyba mnie lubił. Skierowałem się od razu do jej pokoju. Kiedy wszedłem zastałem tam Lisse i Jess. Spojrzały na mnie jakby zobaczyły ducha.postanowiłem sobie, że tego wieczoru powiem Lissie co czuje...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ten rozdział dedykuję anonimowi który dzisiaj wyjeżdża i niestety nie będzie mogła czytać :)) Miłych wakacji ci życzę :))

1665 wyświetleń- wielkie WOW :))


Mój TT:  https://twitter.com/MartaSkiw

Pytania zadajemy tutaj ---->http://ask.fm/MaRtAsZz

Jeżeli chcecie mogę was informować o nowych rozdziałach na TT albo asku :))
Zostawiajcie linki w opisie :))

#MuchLove

Rozdział 18.

*Lissa*
-Bieber?- Jess zwróciła się do Justina- Co ty tu robisz?- uśmiechnęła się.
Stałam jak wryta. Nie bardzo wiedziałam co się dzieje.
-Jessica?- Justin uśmiechnął się.- Ile to już czasu minęło?
-Dokładnie dwa lata.- uśmiechnęła się.
Justin spojrzał na mnie i się zmieszał.
-Lissa, to Jessica.- wskazał na Jess.
-To już wiem. Skąd się znacie?
-Byliśmy kiedyś parą. Stare dzieje.- uśmiechnął się- Ile mieliśmy lat?- zwrócił się do niebieskookiej blondynki.
-Po dwanaście.- uśmiechnęła się.
Patrzałam na nich jakby byli z innej planety. Stałam tak z otwartą buzią. Na pewno wyglądałam przekomicznie. Justin z Jess wybuchnęli śmiechem.
-Coś nie tak?- szturchnął mnie w ramię Justin.
-Nie.- uśmiechnęłam się.- Dobrze, że się znacie. Bałam się, że się nie polubicie.- udałam że oddycham z ulgą po czym zaczęłam się śmiać. W tym samy momencie przysiadła się do nas Emily. Pocałowała Justina i usiadła mu na kolana. Justin wyglądał jakby wcale tego nie chciał. To było dziwne.
-Em, to jest Jess.- wskazał na dziewczynę. - Moja pierwsza, szczeniacka miłość.
-Cześć.- Jess wyciągnęła do niej rękę, ale Em nie odwzajemniła jej gestu.
Jess się zmieszała i spojrzała na mnie.
-Yy. Liss chodźmy już. Przecież miałam oprowadzić mnie po szkole.- posłała mi wymowne spojrzenie.
-Taa.. chodźmy już- udawałam, że wiem o co jej chodzi.
Wstałyśmy z ławki i kierowałyśmy się w stronę wejścia do szkoły.
-Musimy się dzisiaj spotkać.- krzyknął za nami Bieber.
Uśmiechnęłyśmy się do niego i weszłyśmy do szkoły.
-O co jej chodziło?- zapytała Jess
-Ta szmata uważa, że Justin jest jej własnością. Traktuje go jak rzecz, którą można posiadać.- zirytowałam się.
-Czyli jej nie lubisz?- zaśmiała się.-Ale co ma do mnie?
-Pewnie zobaczyła w tobie potencjalne zagrożenie.- wzdrygnęłam ramionami.
-I Bieber z nią jest?- zdziwiła się- Myślałam, że to ty z nim jesteś.
-Ja? Niby dlaczego.?- spojrzała na nią jakby była wariatką.
-Widziałam jak na ciebie patrzy.- uśmiechnęła się.
W tym momencie zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcje, którą mieliśmy z dyrektorem. Na jego lekcji nie było mowy o rozmawianiu.
-Wpadnij do mnie po szkole to wszystko ci opowiem.
-Jasne, ale nie wiem gdzie mieszkasz.- zaśmiała się.
-Aaa no tak.- westchnęłam.
Wymieniłyśmy się numerami telefonów i pożegnałyśmy się. Jess poszła do domu a ja kierowałam się do klasy. Lekcja z dyrektorem minęła na opowiadaniu przez każdego swoich planów na wakacje. Jakie były moje? Te wakacje chciałam spędzić tu w London razem z przyjaciółmi. Nie wiem czy będzie możliwe spotykać się z Justinem bo według planów Emily będą spędzać razem każdą wolną chwilę. Mówiłam już, że jej nienawidzę? Zadzwonił upragniony przeze mnie dzwonek. Wyszłam z klasy kierowałam się w stronę wyjścia. Kiedy chciałam wyjść ze szkoły stanęła przede mną Emily. Miała przyczepiony do twarzy ten swój głupi uśmieszek mówiący, że rozmowa która miała mieć za chwilę miejsce wcale nie będzie miła.
-Lepiej trzymaj tą swoją przyjaciółeczkę z dala od Justina.- gdyby jej wzrok mógł zabijać już bym nie żyła.
-Nie wiem o co ci chodzi.- podniosłam ton- We wszystkich widzisz zagrożenie. A nie przyszło ci do głowy że ja i Jess tylko przyjaźnimy się z Justinem?
-Mnie nie oszukasz. Widzę jak na niego patrzysz. Nie zabierzesz mi go . Rozumiesz?!- pomachała mi palcem przed oczami.
-On nie jest twoją własnością! Przestań traktować go jak rzecz! Zapamiętaj sobie, że jak go zranisz to pożałujesz.- zacisnęłam zęby i wyszłam.
Całą drogę do domu myślałam na słowami tej idiotki. Czy na prawdę widać, że Justin mi się podoba? Jak niby na niego patrzyłam? To bez sensu. Nie powinnam jej słuchać. To co jej powiedziałam było prawdą. Jeżeli ona zrani Justin to nie ręczę za siebie. Jestem pewna że Jess mi pomoże, jeżeli zajdzie taka potrzeba.
Szłam chodnikiem, gdy poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu.
-Hej.- powiedział z uśmiechem Krzysiek. Jeszcze jego tu brakowało.
-Cześć.- odpowiedziałam nie zatrzymując się.
-Idziesz na tą imprezę?
-Raczej tak. A dlaczego pytasz?
-Byłem ciekawy.- uśmiechnął się.
Krzysiek odprowadził mnie do domu. Pociągnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi.
-Hej mamo- krzyknęłam.
-Hej.- odpowiedziała mama.- Obiad jest w lodówce, odgrzej sobie. Ja muszę już iść do pracy.
-Okej.- krzyknęłam.
Zjadłam obiad i poszłam do swojego pokoju. Weszłam do niego i położyłam się na łóżku. W domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Chyba nie było mi dzisiaj dane się ponudzić ...


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę o SZCZERE komentarze :)) Teraz mogą dodawać je wszyscy :))

Dziękuję za 1563 wyświetlenia :)) Kocham Was ;**

Mój TT : https://twitter.com/MartaSkiw

Tutaj zadajemy pytania ---->   http://ask.fm/MaRtAsZz

#MuchLove

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 17.

*Lissa*

Zagotowało się we mnie. Ta szmata traktowała Justina jak przedmiot. On nie był niczyją własnością. Wstałam i stanęłam przed nią. Już zaciskały mi się pięści kiedy przypomniałam sobie, że to dziewczyna Justina. Nie mogłam jej nic zrobić. Nie wiedziałam jaka byłaby reakcja Justina. Nie chciałam żeby pomyślał, że jestem zazdrosna, chociaż byłam. Byłam cholernie zazdrosna, ale nie mogłam mu tego okazać. W tej samej chwili uśmiechnęłam się sztucznie do Emily.
-Jutro jest impreza na plaży. Idziesz ?- zapytałam.
-Jasne. A ty misiek?- zwróciła się do Justina. Myślałam że zwymiotuje od nadmiaru słodkości.- Idziesz?
-Tak.- spojrzał na mnie, jakby chciał zapytać mnie o zdanie. Uśmiechnęłam się do niego.- Więc przyjadę najpierw po Lisse, a potem pojedziemy po ciebie Em.- uśmiechnął się do niej. Kiedy tak sobie na nich patrzyłam dopadały mnie odruchy wymiotne, więc postanowiłam sobie iść. Odwróciłam się jeszcze w ich stronę i zobaczyłam jak Bieber odprowadza mnie wzrokiem. O co mu chodzi? Przecież jest z Emily. Nie lubię jej, ale nie mogę tego psuć, a on zachowuje się jakby sam chciał to zakończyć. Nie rozumiem facetów i chyba nigdy nie zrozumiem. Kolejnym przykładem na to jest Krzysiek. Najpierw się ze mną umawia, spędzamy świetny wieczór na plaży. Było idealnie. A potem widzę jak liże się z jakąś laskom. Swoją drogą nadal nie wiem kto to był. Matko. O czym ja myślę?! Stop! Koniec!
-Cześć.- usłyszałam wesoły głos. Odwróciłam się i zobaczyłam jakąś dziewczynę. Nie widziałam jej nigdy wcześniej.
-Hej.- uśmiechnęłam się.- My się znamy?
-Nie. Chciałam ci tylko powiedzieć, że cię podziwiam.- ze zdziwienia otworzyłam usta.- Z tego co słyszałam  wszyscy cię szykanowali, a ty się nie poddałaś. Tak w ogóle to jestem Jessica, ale mów mi Jess.- wyciągnęła do mnie rękę. Uścisnęłam ją.
-Lissa. Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam.
-Dopiero się przeprowadziłam. Będę chodzić do tej szkoły od przyszłego roku. Pomyślałam, że fajnie będzie się rozejrzeć, zwłaszcza że dzisiaj nie ma lekcji, tak?- uśmiechnęła się. Wyglądała na miłą.
-Niby są lekcje, ale nauczyciele pozwalają nam robić co nam się żywnie podoba.- zaśmiałam się.- Jeśli chcesz mogę cię oprowadzić.
-Jasne.- uśmiechnęła się.
Przeszłyśmy z Jess całą szkołę. Pokazałam jej wszystko. Polubiłam ją. Była miła i miała poczucie humoru. Wielki poczucie humoru.
-Jutro po odebraniu świadectw jest impreza na plaży. Może chciałabyś pójść?- zapytałam.
-Jasne. Jeśli to nie będzie problem..
-Żaden! To impreza dla wszystkich uczniów.- uśmiechnęłam się.
Zadzwonił dzwonek. Poszłyśmy z Jess do klasy z nadzieją, że nauczycielka pozwoli jej zostać. Weszliśmy do klasy i podeszłyśmy do biurka przy którym siedziała szkolna matematyczka. Jej wzrok od zawsze mnie przerażał. Może dlatego, że nie jestem matematycznym geniuszem. Jakoś dałam radę nie patrząc jej w oczy wytłumaczyć sytuacje z Jess. Nauczycielka przywitała się  z nią i pozwoliła zostać. Oczy wszystkich skierowały się na nas, ale nie zwracałam na to uwagi. Usiadłyśmy do ławki. W tym momencie drzwi klasy otworzyły się z impetem i do klasy wpadła spóźniona Emily. Niby to był ostatni dzień szkoły, ale dyscyplina w naszej placówce była rygorystyczna, a matematyczka Janson przestrzegała regulaminu jak nikt inny. Spojrzała z pogardą na Emily.
-Pewnie Bieber ją na tak długo zajął.- krzyknął jakiś chłopak z końca klasy. Wszyscy obecni w pomieszczeniu wybuchnęli śmiechem. Oprócz mnie i Jess oczywiście.
-Lewis! Wstań i wyjdź na korytarz. Zaraz do ciebie przyjdę i wytłumaczysz mi co miałeś na myśli.
Chłopka podniósł się niechętnie z krzesła i wyszedł.
-Emily, jest koniec roku więc przymknę na to oko. Siadaj.
-Dziękuję.- powiedziała Emily tym swoim słodkim głosikiem.
Nauczycielka wyszła z sali.
-Bieber to jej chłopak? - zapytała Jess.- Skąś kojarzę to nazwisko
-Tak. Później ci go przedstawię.- uśmiechnęłam się.
-Okej.
Tak minęła nam reszta lekcji. Gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Ona opowiadała o sobie a ja o sobie. Zaprzyjaźniłyśmy się. Po skończonej lekcji, tak jak obiecałam chciałam przedstawić Justina Jessie.
Wyszłyśmy na dziedziniec i podążałyśmy do ławki na której siedział brunet. Jessica spojrzała na Justina i otworzyła usta. Nie za bardzo wiedziałam co się dzieje.
-Bieber? Co ty tu robisz?

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Właśnie dowiedziałam się, że mam czytelników w Hiszpanii, Holandii, Stanach, Rosji, Niemczech a nawet w Serbi <3 Jesteście wspaniali :))

Mój TT---->  https://twitter.com/MartaSkiw

Pytania zadajemy tutaj ---> http://ask.fm/MaRtAsZz


Pozdro dla Natali, która siedzi za mną i truje mi dupe żebym szybciej pisała :D
#MuchLove

Rozdział 16.

*Lissa*
Kierowałam się pod klasę w której miałam nudząc się  spędzić kolejne 45 minut, gdy przede mną stanął Krzysiek. Już się z niego wyleczyłam. Nie obchodził mnie już. Po prostu był mi obojętny. Chciałam go wyminąć, ale on mi na to nie pozwolił. Podniósł na mnie wzrok. Jego oczy były smutne.
-Możemy pogadać?- zapytał niepewnie patrząc prosząco swoimi niebieskimi oczyma.
-A mamy o czym?- zapytałam z ironią.
-Słuchaj.. chcę cię przeprosić.- oblizał usta.- Zachowałem się jak dupek, nie wiem co mi wtedy strzeliło do głowy. Przepraszam.
-Wybaczam.- powiedziałam po czym go wyminęłam. Krzysiek podbiegł do mnie.
-Czyli między nami okej?- chyba nie dowierzał, że mu wybaczyłam.
-Tak.- uśmiechnęłam się blado.
-Uff..- odetchnął- Too.. dasz się gdzieś zaprosić?
-To, że ci wybaczyłam nie znaczy że zapomniałam.- odwróciłam się w jego stronę.- Poza tym nie chcę się z tobą spotykać.
-Okej, rozumiem.- speszył się-  Słuchaj.. jutro jest impreza na plaży. Wszyscy będą. Może przyjdziesz ?
-Nie wiem czy to dobry pomysł.. Wszyscy mają mnie za dziwke..
-Już im przeszło.- uśmiechnął się- To będziesz?
-Taa..- powiedziałam niechętnie.
Krzysiek uśmiechnął się i odszedł. Zostawił mnie samą t moimi myślami. W myśleniu i przejmowaniu się byłam mistrzynią. Super. Czyli jednak nie będę się nudzić na lekcji. Będę się przejmować. Gdyby Justin chodził ze mną do klasy pewnie byśmy gadali. Zadzwonił dzwonek. Przyszła facetka od matematyki i weszliśmy do klasy. Zajęłam swoje miejsce pod oknem na końcu klasy. Nauczycielka powiedziała, że możemy robić co chcemy. Ja oczywiście myślałam. Myślałam o imprezie. Wcale nie chciałam tam iść, nie miałam na to ochoty, ale pewnie będzie Justin i Emily. Właśnie. Co się dzieje. Jeszcze tego nie ogarnęłam. Justin i Emily. Co jest grane? Przecież niedawno mówił, że chce być ze mną. Z drugiej strony nie powiedział, że mnie kocha. Lissa! Stop! Nie myślimy! Nudzimy się!
-Hej- usłyszałam cichy głos.
-Cześć Em.- uśmiechnęłam się.
-Chciałam porozmawiać.
-Przecież rozmawiamy.- wzruszyłam ramionami.
-Wsłuchaj się, bo nie będę się powtarzać.- jej ton mnie przerażał. Ona ta cicha Emily, to ona potrafi tak głośno mówić?!- Odwal się od Justina! Jesteśmy razem, więc on cię już nie potrzebuje. Rozumiesz?
-Ta jasne i przestanę się z nim przyjaźnić na twoje życzenie.- zaśmiałam się ironicznie.
-Uwierz mi, że tak byłoby dla ciebie lepiej. Jak się dowiem, że się koło niego kręcisz porozmawiamy inaczej.- już miała odejść, ale odwróciła się do mnie- I chyba nie muszę mówić, że ta rozmowa ma zostać miedzy nami.- uniosła brwi.
-Yhy.- mruknęłam cicho tylko po to żeby odeszła. Gdybym mogła wydrapałabym jej oczy. Dlaczego nie mogłam? Co pomyślałby sobie Justin? Pomyślałby, że jestem zazdrosna. Nie mówię, że tak nie było, ale on zdecydowanie nie mógł się o tym dowiedzieć. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Może to mogłoby przerodzić się w coś poważniejszego, ale on jest z Emily. Nie mogę mu tego psuć.Jestem jego przyjaciółką i będę go wspierać we wszystkim. Dosłownie we wszystkim. Zadzwonił dzwonek. Wstałam i wyleciałam z klasy jak z procy.
Kiedy szłam przez korytarz wpadłam na kogoś.

-Gdzie się tak śpieszysz?- powiedział brunet o brązowych oczach.
-W sumie to nigdzie.- uśmiechnęłam się.- Nie czekasz na Emily?
-Słuchaj.. Jeżeli ci to nie pasuje to mi powiedź.- wpatrywał się we mnie tym samym wypalając dziurę w mojej twarzy.
-Dlaczego miałoby mi coś nie pasować.- uśmiechnęłam się.- Najważniejsze jest twoje szczęście, a jeśli to z nią jesteś szczęśliwy to mi nei pozostaje nic innego jak się cieszyć.
-Oj nie słodź już tak.- szturchnął mnie w ramię i uśmiechnął się.
-Jutro jest impreza na plaży. Idziesz z Emily?- zapytałam.
-Nic o tym nie wiem. Zapytam jej.- uśmiechnął się

Razem poszliśmy na dziedziniec i usiedliśmy na ławce. Siedzieliśmy i śmieliśmy się ze wszystkiego. Przy nim moje problemy się ulatniały. Podeszła do nas Emily. Usiadła obok Justina, pocałowała go w policzek i posłała mi spojrzenie które mówiło: 'On jest mój'. Wkurzyła mnie tak, że pewnie zrobiłam się purpurowa. Traktowała Justina jak rzecz. Przecież on nie był jej własnością. Miałam wielką ochotę jej przywalić...


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------   Proszę o SZCZERE komentarze :))

Mój TT---->  https://twitter.com/MartaSkiw

Pytania zadajemy tutaj ---> http://ask.fm/MaRtAsZz

#MuchLove ;**

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 15.

*Lissa*
Obudziły mnie krzyki mamy.
-Martaaa! Wstawaj ostatni dzień szkoły !- krzyczała mama z dołu.
-Mów do mnie Lissa, mamo! Nie jesteśmy już w Polsce !- krzyczałam na tyle głośno żeby mnie usłyszała.
-Przepraszam. Wstawaj!- nie dawała za wygraną.
Czwartek. Ostatni dzień szkoły,a jutro już tylko odebrać świadectwo i ten cały koszmar się skończy. Nie chciałam pamiętać o wczorajszej sytuacji. Już nigdy tego nie zrobię. To nie jest rozwiązanie. Obiecałam sobie, że to był ostatni raz. Może i to uśmierza ból, ale nie na zawsze, a kiedy on wraca uderza we mnie ze zdwojoną siłą. Chciałam poradzić sobie z tym całym bałaganem w moim życiu inaczej, ale sama nie dałabym sobie rady. Musiałam powiedzieć o tym Justinowi. O tym co wczoraj zrobiłam i o tym co mnie boli. Czułam, że on mi pomoże. Był moim prawdziwym przyjacielem i nie chciałam tego psuć mając przed nim sekrety. Martwił się o mnie i nie mogłam mu tego zabronić. Może nawet nie chciałam  mu tego zabraniać? Lubiłam jego zatroskany wzrok. Byłam wdzięczna za to, że się o mnie martwi.
Zwlekłam się z łóżka i podreptałam do  łazienki. Wzięłam prysznic i zrobiłam poranną toaletę. Wróciłam do pokoju i podeszłam do szafy. Wybrałam kraciastą koszule, czarne rurki i czarne trampki. Uczesałam się i lekko pomalowałam. Nie potrzebowałam do szkoły żadnych podręczników, więc wzięłam z biurka tylko telefon i wsadziłam go do kieszeni spodni. Zeszłam na dół. Wyjęłam z szafki miskę i musli a z lodówki mleko. Przygotowałam sobie płatki i zjadłam je.
-Hej mamo!- krzyknęłam wychodząc z domu nie czekając na odpowiedź.
Szłam do szkoły tą samą drogą co zawsze. W pewnym momencie podszedł do mnie Justin i Emily. Emily to koleżanka z klasy. Lubiłam ją. Była miła i zawsze uśmiechnięta. Ale co ona robi z Bieberem ? Czyli on kłamał, że chce ze mną być? To wszystko było kłamstwem? Biłam się z myślami. Z jednej strony byłam na niego wściekła, a z drugiej nie mogę się na niego gniewać za to że spotyka się z Emily. To ja dałam mu kosza. Bez sensu. Kiedy już przestałam myśleć o Krzyśku,a zaczęłam o Justinie on ma inną. Ja zawsze naplątam. Brawo Lissa! Znowu nieszczęśliwa miłość. No po prostu świetnie.
-Hej- usłyszałam wesoły głos Emily i Justina.
-Hej- odpowiedziałam cały czas idąc przed siebie.
-Coś nie tak?- zapytała zmartwiona Emily.
-Nie, wszystko w porządku- uśmiechnęłam się, chociaż byłam smutna bo zaczynałam czuć coś do Justina. Ale przecież dałam mu kosza. Miał prawo się zakochać. Byłam szczęśliwa jego szczęściem.
-Co słychać?- zapytał Justin.
-Wszystko okej.- skłamałam. Nie mogłam obarczać go swoimi problemami.
-Wiesz.. bo .. Lissa.- dukał zmieszany Justin.
-Bo my się spotykamy.- dokończyła za niego Emily.
-Wspaniale.- przytuliłam ich i uśmiechnęłam się. To nie był wymuszony uśmiech. Naprawdę cieszyłam się szczęściem Justina. Dopiero teraz Em i Justin złapali się za ręce.
-Uff.. myślałem, że się wkurzysz.- odetchnął z widoczną ulgą Justin.
-No coś ty.- uderzyłam go w ramię.- Cieszę się twoim szczęściem.- uśmiechnęłam się.
-Cieszę się..- powiedział bez entuzjazmu.
Czułam, że on coś ukrywa. Nie wiem dlaczego ale czułam, że on wcale nie chce być z Em. Może mi się tylko wydaje. Lissa ! Idiotko! Podoba cie się i dlatego tak myślisz. Jest szczęśliwy i to jest najważniejsze !
Reszta drogi do szkoły minęła w ciszy. Weszliśmy głównym wejściem. Justin i Em gdzieś zniknęli. Szłam sama pod klasę w której miałam się nudzić przez kolejne 45 minut, gdy nagle zaczepiła mnie Karolina. Była przybita. W jej oczach widoczny był smutek.
-Hej.- patrzyła ciągle na swoje buty.- Odczytałaś mojego wczorajszego SMS'a?
Dopiero teraz przypomniałam sobie, że miałam to zrobić. Wyjęłam telefon i przesunęłam palcem po ekranie.

Nowa wiadomość od: Karolina

'Przepraszam Marta. Zachowałam się jak idiotka. To wcale nie twoja wina. Przepraszam. Po prostu to wszystko mnie przytłoczyło, nie myślałam racjonalnie. Mam nadzieję że mi wybaczysz. Kocham cię.'

Patrzyła na mnie prosząco.
-To co mówiłaś wcale nie było miłe.- w oczach stanęły mi łzy- Co ja mówię?! To mnie rozwaliło! Rozumiesz? Zobacz to przez twoje oskarżenia sobie zrobiłam.- pokazałam jej rękę całą w ranach.
Karolina zakryła ręką usta i przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk. Poczułam, że naprawdę jest jej przykro.
-Przepraszam. Tak mi przykro. Cholernie mi przykro.- wydukała w moje włosy.
Oderwałam się od niej.
-Karolina.- ocierałam łzy.- To nic nie zmienia. Nie potrafię ci na razie wybaczyć.
-Rozumiem.- spuściła głowę.- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Będę pamiętać.- uśmiechnęłam się lekko i odeszłam.
Kiedy kierowałam się pod klasę stało się coś bardzo dziwnego...

*Justin*

Wiem, wiem jestem idiotą. Kocham Lisse, a spotykam się z Emily. Nie mogę ciągle czekać na Lisse. Rozumiem, że jest jej ciężko, ale nie mogę czekać. Jest dla mnie najważniejsza i zawsze będę ją wspierał. Może z czasem zakocham się w Emily? Może.. A może ja wcale nie chcę? Może powinienem być cierpliwy? Sam już nie wiem co mam robić. Emily jest miłą i lubię ją, ale to nie na dźwięk jej głosu uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Powinienem spróbować. Tak! Spróbuję być z Emily. Postanowione. Koniec tematu. Bieber, przestań o tym myśleć.
Zdziwiło mnie zachowanie Lissy. Była przybita i mimo że mówiła, że cieszy się moim 'szczęściem' to nie wydawała się być zadowolona. Może ona myśli, że przez Emily zejdzie na boczny tor i nie będzie dla mnie już taka ważna? Muszę z nią o tym porozmawiać. Nie mogę dopuścić do tego żeby tak myślała. Jakie to wszystko zagmatwane.. Kiedyś moje życie było prostsze.. niczym się nie przejmowałem, liczyła się tylko zabawa i kumple. Stop. Nie żałuję że się zmieniłem. Stałem się lepszy. Muszę znaleźć Lisse. Tylko gdzie?

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jeśli chcecie mogę informować was o rozdziałach na TT :))

Nadal nie rozkminiłam jak odblokować dodawanie komentarzy dla ludzi którzy nie mają konta google. PROSZĘ O POMOC!!

Mój TT:  https://twitter.com/MartaSkiw

Pytania zadajemy tutaj ---> http://ask.fm/MaRtAsZz   lub tutaj --->https://www.facebook.com/marta.sekiw

Beliebers zapraszajcie do znajomych na FB :))

#MuchLove

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 14.

*Justin*
Bałem się o nią. Cholernie się bałem.  Ta pieprzona niepewność nie dawała mi pokoju. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Przypomniałem sobie, że zanim wyjechałem z Stratford przyjaciel dał mi prezent, który teraz mógł się przydać. W takiej chwili jak ta, tylko to mogło przynieść ukojenie bólu. Wiedziałem, że nie powinienem, ale nie dawałem sobie rady z tym wszystkim. Z tym, że Lissa cierpi. Podszedłem do biurka i otworzyłem szufladę. Moim oczom ukazał się mały woreczek wypełniony białym proszkiem...


*Lissa*

Podniosłam wzrok, a moim oczom ukazała się moja dawna przyjaciółka, która pomagała zapominać o bólu i problemach. Podniosłam się z podłogi i otarłam łzy. Ten cholerny ból nie dawał mi spokoju. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić. To wszystko mnie przytłaczało. Śmierć Kaśki, to że Karolina mnie o to obwinia. To było za dużo. Podniosłam z komody żyletkę i usiadłam na łóżku. Zastanowiłam się czy warto.. Ostatecznie zdecydowałam, że tylko tak sobie z tym wszystkim poradzę, że tylko to uśmierzy ból. Zrobiłam pierwsze nacięcie. Bolało jak cholera. Zaczęła płynąć krew a z nią wszystko co w sobie tłumiłam. Cały ból po prostu ze mnie wypływał. Zrobiłam kolejne nacięcie. Już nie bolało. I tak minęło jakieś 10 minut. Mój przedłokieć był zakrwawiony. Nie czułam już bólu. Żadnego. Ani psychicznego ani fizycznego. Byłam jak manekin. Wszystko było mi obojętne. Zawinęłam rękę bandażem. Nie płakałam już. Poszłam się wymyć i położyłam się spać.


*Justin*

Chwyciłem torebkę w rękę i zszedłem na dół do salonu. Cholernie chciałem to zrobić, chociaż wiedziałem że nie mogę. Biłem się z myślami. Przecież to uśmierzy mój ból, pozwoli zapomnieć... ale na jak długo ? Postanowiłem zachować zdrowy rozsądek i nie wciągać. Może i kokaina pomogła by mi zapomnieć o bólu, ale nie na zawsze. Kiedy narkotyk przestanie działać znów ból będzie mnie rozrywał od środka. Nie chciałem wpaść w błędne koło. Nie teraz. Nigdy. Ona mnie teraz potrzebuje. Muszę się nią zająć, musze pokazać, że może na mnie liczyć. Muszę być jej opoką, nie mogę się załamać. Nie mogę zostawić jej z tym samej. Musiałem i chciałem ją chronić przed całym złem tego świata. Kochałem ją. Cholernie ją kochałem. Jeżeli ona nie odwzajemniała mojego uczucia- trudno, to jej wybór. Jeżeli nie mogłem z nią być chciałem być blisko niej, chciałem być dla niej kimś ważnym. nie wyobrażałem sobie życia bez niej, nie potrafiłem normalnie funkcjonować kiedy nie było jej przy mnie. To na pewno miłość. Niemożliwe stało się możliwe. Bieber się zakochał. Zakochał to mało powiedziane! Wpadłem po uszy!

*Lissa*

Leżałam na łóżku. Czułam się taka obojętna na wszystko. Wiedziałam, że tylko ból jaki sprawiało cięcie się pomoże mi zapomnieć. Nie myliłam się, ale wiedziałam że to i tak wróci. Chciałam chociaż na chwilę zapomnieć, choć na chwilę mieć spokój. W pokoju rozległ się dźwięk sygnalizujący nową wiadomość. Słyszałam to ale wcale nie miałam ochoty jej odbierać. Leżałam i gapiłam się bezmyślnie w sufit czekając w strachu aż ból wróci. Delektowałam się chwilami w których go nie było. Za chwilę ponownie rozległ się dźwięk SMS'a. Wstałam i wzięłam telefon z komody po czym wróciłam na łóżko. Przesunęłam palcem po ekranie, aby go odblokować.

Wiadomość od: Karolina

Odłożyłam telefon i dalej delektowałam się słodkimi chwilami w których nie czułam bólu. Postanowiłam odczytać wiadomość po tym jak ból wróci. Nie chciałam psuć chwil które w ostatnim okresie były rzadkością...


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że taki krótki. Podziękujcie Justinowi i jego 'soon' :D
Od dzisiaj jestem uczulona na to słowo  xd


Jeżeli ktoś wie jak odblokować dodawanie komentarzy dla osób które nie mają konta google to proszę, żeby mi napisał jak to zrobić :D Bo ja nie umiem xd

Tutaj mój TT:  https://twitter.com/MartaSkiw

A pytania zadajemy o tutaj :http://ask.fm/MaRtAsZz  :))

Kocham was, bo ze mną wytrzymujecie <33

#MuchLove

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 13.

*Justin*

Kiedy wychodziliśmy z cmentarza na naszej drodze stanęła Karolina. Wiedziałem, że z tego nie wyniknie nic dobrego. Poczułem, że Lissa ściska moją rękę. Bała się konfrontacji z Karoliną. Ja też się tego bałem. Bałem się, że zacznie obwiniać Lisse za śmierć Kasi. Mimo, że Lissa widziała, że Karolina ją obwinia to pewnie byłoby dla niej bolesne. Chciałem ją przed tym uchronić.
-Lissa, chodźmy.- szepnąłem.
-Zaczekaj.- powiedziała pewnym głosem.
Ścisnęła moją rękę jeszcze mocniej. Karolina stanęła przed nami ze łzami w oczach.
-Jeszcze masz czelność tu przychodzić ?!- wykrzyczała do Lissy.
-Chciałam ją pożegnać, kochałam ją.- powiedziała cichym głosem, a w jej oczach stanęły łzy.
-Lissa, chodźmy. Nie musisz tego słuchać.- szepnąłem do niej.
-Nie. Chce z nią porozmawiać.- powiedziała spokojnie.
-Niezły masz tupet żeby nazywać się jej przyjaciółką. To przez ciebie jej nie ma ! To przez ciebie nie żyje !- wykrzyczała Karolina ze łzami w oczach.
-Nie kłam!- Lissa podniosła ton płacząc.- Jak możesz tak potwornie kłamać?!
-To cała prawda ! - szlochała dalej Karolina.
Czułem, że Lissa jest na skraju wytrzymałości. Postanowiłem ją z zabrać. Przytuliłem ją do siebie i zacząłem kierować się w stronę auta. Lissa ciągle płakała. Bolał mnie ten widok, bo widziałem że ją to boli. Nagle stało się coś dziwnego. Lissa otarła łzy i wsiadła do samochodu.
-Wszystko w porządku? - zapytałem.
-Tak.- uśmiechnęła się blado- Możesz odwieść mnie do domu?
-Jasne.
Jechaliśmy w ciszy. Zachowanie Lissy było dziwne. Jej twarz była kamienna, nie wyrażała żadnych emocji. Jakby to co mówiła Karolina nie ruszyło jej.
-Na pewno wszystko OK?- zapytałem nie wiedząc co się dzieje.
-Tak. Na pewno tato.- uśmiechnęła się.
Odwzajemniłem uśmiech, chociaż wiedziałem, że nie jest w porządku. Postanowiłem nie męczyć jej pytaniami. Po 15 minutach dojechaliśmy do domu Lissy.
-Dziękuję.- uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek.
-Nie ma za co. Trzymaj się- uśmiechnąłem się.
Poczekałem aż Lissa wejdzie do swojego domu i odjechałem.

*Lissa*

Jechaliśmy w ciszy. Próbowałam powstrzymać łzy. Tak na prawdę gdybym mogła zalałabym się łzami. Dlaczego nie mogłam? Po prostu nie mogłam pokazać Justinowi że jest źle, że słowa Karoliny wciąż rozbrzmiewają w mojej głowie. Widziałam jak on się o mnie martwi. Nie chciałam dokładać mu zmartwień.
-Na pewno wszystko OK?- usłyszałam pełen troski głos Justina.
-Tak. Na pewno tato.- próbowałam być przekonująca.
Justin tylko się uśmiechnął. To chyba znaczyło, że uwierzył. To nie tak że chciałam go okłamywać. Po prostu nie chciałam żeby się martwił. Jechaliśmy jakieś 15 minut a ja czułam jakby to była wieczność. Chciałam już znaleźć w swoim pokoju i wybuchnąć płaczem. W końcu znaleźliśmy się pod moim domem.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się i pocałowałam Justina w policzek.
-Nie ma za co. Trzymaj się.- uśmiechnął się.
Justin poczekał aż wejdę do domu jakbym miała 5 lat. Czasami denerwowało mnie to że tak bardzo się o mnie troszczy, ale jak mogę być na niego zła za to że się o mnie martwi. W domu nikogo nie było. Cieszyłam się, bo nie musiałam z nikim rozmawiać, a naprawdę nie miałam teraz na to ochoty. Poszłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi i zjechałam po nich na podłogę. Pozwoliłam łzom, które w sobie tłumiłam swobodnie spływać po mojej twarzy. Podniosłam głowę i zobaczyłam coś co pomogło zapomnieć mi o problemach. Moją dawną przyjaciółkę...


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak myślicie ? Co zrobi Lissa ?

Już 935 wyświetleń <3 Dziękuję wam !! :**

Jeżeli macie jakiekolwiek pytania zapraszam tutaj ----> http://ask.fm/MaRtAsZz  :))

#MuchLove

Rozdział 12.

Na początku przepraszam. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Wczoraj obiecałam rozdział, ale miałam ważny powód i nie miałam czasu pisać. Jeszcze raz przepraszam. 


*Justin*

Widziałem jak płacze. To rozrywało mnie od środka. To uczucie bezsilności. Tej cholernej bezsilności. Już teraz widziałem jej ogromny ból. Ból rozrywający ją na milion kawałków. A najgorsze było to, że nijak nie potrafiłem jej pomóc, nie potrafiłem uśmierzyć jej bólu. Wróć. To nie było najgorsze. Najgorsze było to, że za chwilę moje słowa miały jej sprawić jeszcze więcej bólu. Ale wiedziałem... wiedziałem, że muszę jej to powiedzieć. Oczywiście, że chciałem oszczędzić jej bólu, ale nie mogłem dopuścić do tego żeby dowiedziała się o tym od Karoliny lub ze szkolnych plotek. Byłem pewny, że  cała szkoła myśli, że śmierć Kaśki to wina Lissy. Karolina pewnie już się o to postarała.
-Justin..- usłyszałem szept Lissy- po prostu mi powiedź...
Lissa znowu zaczęła płakać. Czuła, że to będzie coś złego. Postanowiłem nie trzymać jej w napięciu. Im szybciej się dowie tym dla niej lepiej. Bałem się tylko, że sama w to uwierzy.
-Więc..- zacząłem niepewnie.- Posłuchaj.- spojrzałem jej prosto w oczy.- To co ci powiem nie jest prawdą. Ona tylko to sobie ubzdurała.- westchnąłem- obiecaj mi, że w to nie uwierzysz i sama nie zaczniesz tak myśleć.- nadal patrzyłem w jej niebieskie oczy zalane łzami.
-Obiecuje.- wydukała przez łzy.
-Karolina..- mój głos się zadrżał- Karolina obwinia ciebie... Bezpodstawnie obwinia cię o śmierć Kasi.
Na twarzy Lissy wymalowany był smutek. Patrzyła na mnie pewnie analizują moje słowa.
-Jak.. jak to?- zapytała już nie płacząc.
-Proszę, nie każ mi tego powtarzać. To zwykłe kłamstwo.- starałem się żeby mój głos nie zadrżał.
Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Była kamienna. Nie wiedziałem jak się zachować. Po prostu ją do siebie przytuliłem najmocniej jak tylko mogłem.
-Justin...- usłyszałem jej cichy głos, a po moim ciele przeszły ciarki- Kiedy mnie stąd wypuszczą?
Byłem w szoku. Myślałem, że ta wiadomość ją rozwali. Cieszyłem się, że tak się nie stało. Przez to co się stało stała się silniejsza psychicznie.
-Za jakiś tydzień- uśmiechnąłem się.- A zaraz potem zabieram cię gdzieś- powiedziałem z uśmiechem.
-Nie mogę się doczekać- uśmiechnęła się blado- A.. czy ty.. mógłbyś pójść ze mną na pogrzeb Kasi?- zapytała nie pewnie.
-Oczywiście- odpowiedziałem jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.- Nie zostawię cię. Zawsze będę przy tobie. Rozumiesz?
Pokiwała twierdząco głową po czym wtuliła się w mój tors.
-Dziękuję.- wyszeptała prawie niesłyszalnie.
Pocałowałem ją w czoło. Lissa usnęła.

                                             Tydzień później.

*Lissa*

Po tych wszystkich wydarzeniach stałam się silniejsza psychicznie. Wiedziałam, że nie mogło być prawdą to, że Kasia nie żyje przeze mnie. Chciałam być na jej pogrzebie, mimo że nie zachowała się wobec mnie jak przyjaciółka. Cieszyłam się, że mam takiego przyjaciela jak Justin. Wiedziałam, że on czuje do mnie coś więcej, ale nie chciałam się z nim wiązać, bo czułam coś do Krzyśka. Pomyślicie, że zwariowałam. Jak można czuć coś oprócz nienawiści do chłopaka który potraktował mnie jak nic nie wartą szmate. Nie potrafię tego opisać. Nienawidziłam go i równocześnie kochałam. Nie potrafiłam się z niego wyleczyć, ale wiedziałam, że nie chcę go już widzieć. Jestem dziwna. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk klaksonu samochodu. To Justin przyjechał po mnie. Mieliśmy jechać na pogrzeb Kasi. Byłam wdzięczna Justinowi, za to że był prawdziwym przyjacielem. Gdyby nie on nie poradziłabym sobie z tym wszystkim.
Założyłam buty i wyszłam przed dom kierując się w stronę samochodu Justina.
-Gotowa?- usłyszałam jego głos.- Na pewno chcesz tam jechać?
-Tak.- powiedziałam pewnie.- Muszę tam jechać.
-Dobrze. Ale pamiętaj, że cokolwiek się stanie jestem przy tobie.- powiedziałem patrząc jej prosto w oczy.
-Wiem to.- uśmiechnęłam się.
Jechaliśmy w ciszy mijając kolejne budynki. W końcu, albo i nie, dojechaliśmy do cmentarza, gdzie miał się odbyć pogrzeb. Wiał lekki wiatr, było pochmurno. Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się na miejsce. Kiedy zobaczyłam trumnę łzy ścisnęły moje gardło. Kiedy Justin to zauważył przytulił mnie.
-Możemy stąd iść.- wyszeptał.
-Nie. Chcę zostać.- powiedziałam łamiącym się głosem.
Całą uroczystość nie mogłam powstrzymać łez. Ból który czułam jest nie do opisania. Mieliście kiedyś uczucie, że czegoś brakuje? Że w waszym życiu jest pustka której nic nie zdoła wypełnić? Ja właśnie tak się czułam. Po uroczystości kierowaliśmy się z Justinem do wyjścia. Nagle stanęła przed nami Karolina.
Ścisnęłam mocniej rękę Justina. Czułam, że to nie będzie miła rozmowa...


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak myślicie Lissa będzie z Justinem ?? Sama jestem ciekawa :PP

Dziękuję, że poświęcacie swój czas na czytanie mojego bloga :**
Postaram się dodać dzisiaj jeszcze co najmniej 2 rozdziały. :))

Jeżeli macie jakieś pytania zapraszam --->  http://ask.fm/MaRtAsZz   :)

#MuchLove


piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 11.

*Lissa*

Justin...- wyszeptałam na tyle głośno na ile pozwalała mi moja krtań.- Jestem ci bardzo wdzięczna za to co zrobiłeś, rodzice wszystko mi opowiedzieli. Ale..- głośno przełknęłam ślinę bojąc się jego reakcji.-Ale to nie zmienia nic między nami... to znaczy..świetnie się z tobą czuję i bawie ale.. - cholernie chciałam żeby mi przerwał, ale on tego nie robił, więc ciągnęłam dalej- nie jestem jeszcze gotowa na to żeby się z kimś wiązać... nie pozbierałam się jeszcze po tej chorej sytuacji z Krzyśkiem..- w moich oczach stanęły łzy. Nienawidziłam tego stanu w którym czułam się jak szmata przez to jak potraktował mnie Krzysiek. Jeżeli chciał mnie dotkliwie skrzywdzić to mu się to udało. I to cholernie dobrze. Nie potrafi opisać jaką nienawiść do niego czułam. Na samą myśl o nim łzy napływały mi do oczu. Mimo że przez niego straciłam przyjaciółki i cała szkoła się na mnie uwzięła nie potrafiłam przestać ... go kochać. I to właśnie było najgorsze. Nienawidziłam go szczerze ale nie potrafiłam też przestać go kochać. Wiedziałam że mu nie wybaczę choćby błagał. Musiałam się w nim odkochać. Dobrym sposobem na to mógłby się wydawać związek z Justinem, ale wtedy raniłabym go. Nienawidziłabym się za to. Nie mogę z nim być. Na pewno nie teraz. Najpierw muszę wyleczyć się z Krzyśka. To cholernie boli bo chcę o nim zapomnieć a nie mogę.
-Lissa, słuchasz mnie?- zapytał niepewnie Justin. To niesamowite że potrafiłam zapomnieć o świecie myśląc o ty szmaciarzu.
-Lissa?- powtórzył Justin.
-Tak?- zapytałam patrząc się na niego.- Zaraz, jak mnie nazwałeś?
-Lissa. Przecież to twoje imię- zaśmiał się.
-Ale skąd ty wiesz ?
-Twoi rodzice mi powiedzieli.- uśmiechnął się i za chwilę spoważniał- Słuchaj, nie chciałem żebyś myślała że zająłem się tobą w nadziei że to zmieni coś między nami. Poczekam jeśli trzeba.- uśmiechnął się i pogłaskał mnie po głowie. Odwzajemniłam uśmiech. Ciągnęło mnie do niego. Chciałam z nim spróbować, ale nie mogłam póki czułam coś do Krzyśka. To by raniło Justina, a tego na pewno nie chciałam.
-Kiedy mnie stąd wypiszą? Musze naprawić wszystko z Kaśką i Karoliną.- uśmiechnęłam się.
-Właśnie... słuchaj Lissa..- ton Justina mnie niepokoił..

*Justin*

Nie chciałem żeby tak wyszło. Nie chciałem żeby pomyślała że wszystko co dla niej robię jest po to żeby ona ze mną była. Owszem, chciałem tego i to cholernie, ale nie na siłę. Jeżeli nie mogłem z nią być to chciałem być jej przyjacielem. Chciałem zawsze być przy niej, zawsze kiedy dzieje jej się krzywda  stanąć w jej obronie. Nienawidziłem chwil kiedy nie byłem przy niej, wtedy czas tak cholernie się dłużył. Nienawidziłem niepewności co z nią, czy nie dzieje jej się krzywda. Nienawidziłem siebie za to że dopuściłem do tego co się stało. Jeżeli ona by u... umarła, ja umarłbym razem z nią. Umarłbym z bezsilności i z poczucia pustki po kimś na kim cholernie mi zależało. A teraz najgorsze. Dopiero co wróciła do świata szczęśliwa że wszystko dobrze się skończyło a ja miałem być osobą, która zrobi jej zimny prysznic.
-Justin, co się stało?- usłyszałem cichy głos Lissy drżący z niepokoju.
-Więc.. jeżeli chodzi o Kaśkę... to.. no..- przeciągałem ten moment jak najdłużej chcąc oszczędzić jej bólu.
Nagle do sali wszedł lekarz.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale to zajmie tylko chwilę.- podszedł do łóżka Lissy- Czy chce pani wiedzieć kto był dawcom?- zapytał Lissy .
-Tak. Będę miała komu dziękować.- uśmiechnęła się,
-Dobrze. Tutaj jest imię i nazwisko tej osoby.- lekarz podał jej kartkę.
-Dziękuję.- uśmiechnęła się do lekarza, po czym ten wyszedł.
Po plecach przeszły mi ciarki. Stanąłem jak wryty. Bałem się tego co miało nadejść. Przeraźliwy płacz Lissy którego tak nienawidziłem. Nienawidziłem patrzeć jak płacze.
-O mój Boże.- usłyszałem głos Lissy.
Przeniosłem swój wzrok z niewiadomego punktu na nią. Patrzała na kartkę którą dał jej lekarz, a z oczu popłynęły jej łzy. Podszedłem do nie i przytuliłem.
-Jezu. Jaka z niej dobra przyjaciółka.- z oczu Lissy popłynęły łzy.- Jak tylko stąd wyjdę muszę jej podziękować bez względu na to czy się do mnie odzywa czy nie.
-Lissa.- zacząłem niepewnie.- Kaśka... Kasia nie żyje.- czułem jak moje czoło zalewa się zimnym potem, bałem się jej reakcji, bałem się że ten ból będzie tak silny, że ona go nie zniesie.- Przykro mi.- wydukałem i przytuliłem ją.
-To nieprawda. To nie może być prawda.- z jej oczu płynęły łzy.- Dlaczego ona?
-Cii.- szepnąłem.- Przykro mi, tak bardzo mi przykro..- moje oczy stały się jak dwa szkiełka.
Widząc jej płacz czułem ogromny ból i bezsilność bo nie mogę jej pomóc.


*Lissa*

Lekarz podał mi kartkę z nazwiskiem osoby  która oddała mi nerkę. Chciałam jej podziękować, tak po prostu przytulić i podziękować. Justin był jakiś nieobecny patrzył w jeden punkt, stracił kontakt ze światem. Przeczytałam nazwisko dawcy. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech a w oczach łzy wzruszenia. To się nazywa prawdziwa przyjaciółka. Mimo że byłyśmy pokłócone zachowała się jak prawdziwa.. siostra.
-O mój Boże.- wydukałam z trudem.
W tym momencie Justin jakby się ocknął i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego.
-Jezu. Jaka z niej dobra przyjaciółka.- z moich oczu pociekły łzy wzruszenia- Jak tylko stąd wyjdę muszę jej podziękować bez względu na to czy się do mnie odzywa czy nie.- postanowiłam twardo.
-Lissa.- powiedział Justin łamiącym się głosem.- Kaśka... Kasia nie żyje.- otępiałam analizując jego słowa. Przecież to nie możliwe. Czułam dreszcze i ciarki przechodzące po całym moim ciele. Wybuchłam niekontrolowanym płaczem- Ciii.- próbował mnie uspokoić Justin.- Przykro mi, tak bardzo mi przykro.- wydukał.
Czułam się bezsilna.
-Lissa.- zaczął Justin kiedy się trochę uspokoiłam.- To nie wszystko.. - powiedział.
Widać było że nie chce mi tego mówić, ale musiał. Po jego słowach całkiem mnie wryło. Co jeszcze ma mi do przekazania?! Ponownie zalałam się łzami.
-Justin.. powiedź.- wyszeptałam w materiał jego koszulki- po prostu mi powiedź..
-Więc..