środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 29.

*Lissa*

Nie zaczęłam płakać dlatego, że całe moje ciało było obolałe. To było nic w porównaniu z tym, że Krzysiek mógł mnie zgwałcić, a ja tego nawet nie pamiętam. Justin podszedł do mnie i przytulił. W jego ramionach było tak bezpiecznie.
-Już dobrze.- wyszeptał.- Jestem tu.
-Wiem to.- powiedziałam próbując się uspokoić.
Chciałam pójść po moje spodenki, ale to sprawiało ogromny ból. Justin wziął mnie na ręce i posadził na łóżku. Podniósł moje spodenki i założył mi je. Zasunął mi swoją kurtkę po czym podniósł. Zabolały mnie plecy. Jęknęłam z bólu.
-Przepraszam.- powiedział Justin.
Wtuliłam się w jego tors.  Byłam słaba. Chciałam iść spać. Ledwo kontaktowałam. Wyszliśmy z tego przeklętego domku. Usłyszałam, że Justin z kimś rozmawia, jednak ciężko było mi się skupić na ich słowach. Chciałam tylko wrócić do domu.
-Justin, chcę jechać do domu.- wyszeptałam.
Po chwili ruszyliśmy w stronę samochodu. Justin wsunął mnie na siedzenie pasażera. To zabolało. Całe moje ciało było obolałe. Każdy mięsień strasznie bolał. Justin wsunął się do samochodu na miejsce kierowcy i ruszył. Próbowałam usnąć, ale bezskutecznie. Kiedy tylko zamykałam oczy miałam w głowie obrazy z tej nocy. To jak on mnie dotykał, jak do mnie mówił. Justin chyba myślał, że śpię. Nie odzywał się. Po kilku nieudanych próbach zaśnięcia uświadomiłam sobie, że nawet mu nie podziękowałam.
-Dziękuję.- powiedziałam cicho.
Justin złapał mnie za rękę. To było lepsze o jakichkolwiek słów. Wiedziałam, że chce mi pomóc. Po jakiś 30 minutach dojechaliśmy do mojego domu. Chciałam, żeby Justin został ze mną. Rodzicom nie mogłam powiedzieć co się stało. Nie zrozumieliby. Uznaliby, że sprowokowałam Krzyśka. Zawsze tak było. Wszystko co mi się przydarzało było moją winą. Kochałam ich, ale nigdy nie mogłam z nimi szczerze porozmawiać. Zrozumiałe jest to, że nigdy nie rozmawiałam o swoich problemach z tatą, ale z mamą? Ona nigdy nie rozmawiała ze mną szczerze. Była ostra i wymagająca. Często się razem śmiałyśmy. To była zwykłą maskarada. Tak naprawdę nigdy nie czułam się dobrze w jej towarzystwie. Chciałam z nią rozmawiać, ale bałam się, że ona wyśmieje moje problemy. Nigdy nie dała mi do zrozumienia, że mogę jej się zwierzyć. Uważałam, że ona żałuje moich  narodzin. Beze mnie byłoby jej o wiele wygodniej. Tak, taka jest prawda. Ona wcale mnie nie chce. Stop. To nie czas, żeby o tym myśleć. No więc chciałam, żeby Justin ze mną został, ale bałam się go o to poprosić. Nie chciałam być sama tej nocy. Nie poradziłabym sobie sama. W końcu zebrała się na odwagę.
-Justin..- powiedziałam cicho wahając się.
-Tak?- zapytał.
-Mógłbyś...- wahałam się.- Możesz ze mną zostać?- powiedziałam szybko, żeby mieć to za sobą.
-Nie wiem czy to dobry...- powiedział zmieszany.
-Proszę, nie chcę być teraz sama.
-Dobrze.- uśmiechnął się lekko.
Justin wziął mnie na ręce i ruszył w stronę drzwi wejściowej do mojego domu. Przekręcił delikatnie klamkę, żeby nie obudzić moich rodziców. Kiedy przechodziliśmy przez kuchnię zauważyłam na stole kartkę. Justin chyba też ją spostrzegł, bo podszedł do stołu. Opuścił mnie tak, żebym mogła wziąć kartkę ze stołu. Trzymałam ją tak, ze oboje mogliśmy przeczytać wiadomość.

'Jesteśmy u babci. Wrócimy w poniedziałek. Jesteś już dorosła, więc możesz zostać sama. Nie rozwal domu. Mama'

 Mogłam spokojnie dojść do siebie po tym wszystkim. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe, ale miałam nadzieję, że z pomocą Justina jakoś się uda. Justin zaniósł mnie do mojego pokoju i położył na łóżko. Byłam bardzo słaba, niemal spałam. Justin mnie rozebrał i przykrył kołdrą po czym udał się w stronę drzwi. 

-Gdzie idziesz?- powiedziałam ze strachem.
-Będę spał w salonie. Nie martw się. Nie dam cię więcej skrzywdzić.- powiedział i podszedł do mnie.- Obiecuję.- wyszeptał i pocałował mnie w czoło.
-Dziękuję.- wyszeptałam powoli usypiając.
-Nie ma za co.- powiedział i wyszedł z pokoju. 
Bałam się. Kiedy tylko wyszedł moje poczucie bezpieczeństwa wyparowało. Zapaliłam lampkę nocną i próbowałam usnąć.

                                                                            *

-Myślałaś, że z tobą skończyłem?- uśmiechnął się cwanie.
-Czego chcesz?!- krzyknęłam.
-Dobrze wiesz czego.- przechylił głowę w bok.
-Zostaw mnie, proszę.- rozpłakałam się.
-Dlaczego miałbym to zrobić? Jesteś cholernie seksowna.- oblizał usta.- Nie dziwię się Bieberowi, że tak za tobą lata. Ale nie martw się on już nam nie przeszkodzi. Zadbałem o to.
Poczułam okropne ukłucie w sercu.
-Co mu zrobiłeś?!- krzyknęłam.
-Nie ważne. Ważne, że nam nie przeszkodzi. Nigdy więcej.
Zaczął iść w moją stronę,a ja tam stałam i nie mogłam się ruszyć. Strach musiał sparaliżować moje ciało. On był coraz bliżej.



_-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przykro mi, bo dodajecie komentarze tylko kiedy nie długo nie dodaje rozdziału. Pozdrawiam.

Ten rozdział  dedykuję Kejt. Kocham cię ♥

9 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny <3 Niektórzy ludzie nie rozumieją, że też masz życie prywatne..

    OdpowiedzUsuń
  2. świeeeeeeeeeeetne! ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha dziekuje kochana za dedyka. Jestes moja naj naj naj lepsza siostrą. Kocham cie. Rozdzial swietny!!! Czekam na nn!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. no, nie dziw się skoro dodajesz 1 rozdział na tydzień jak nie dłużej... masz czytelników i doceń to dopóki są z Tobą. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. czekamy na następny <333

    OdpowiedzUsuń
  6. Jebane anonimy wy myślicie że marta w 5 minut napisze te opowiadania? Nie kórwa musi wszystko mieć super żeby takim jak wy się to podobało więc odjebcie się od niej , a po drugie ona też ma szkołę dziewczynki to więc nie będzie leciała specjalnie żeby pisać te opowiadania dla was... Co wy myślicie że jej to odrazu w głowę wpada zastanówcię się co wpisujećie w kometarze co wy ją straszyćie że straci czytelników a ktoś was kórwa trzyma to wypierdalać nikt za wami płakać nie będzie histeryczki elo :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ZAJEBISTE TO BYŁO //
    I LOVE YOU BELIEBERKO <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Marta nie przejmuj się nimi niech spierdalają :* Wiki :D

    OdpowiedzUsuń