*Justin*
Wyważyłem drzwi od domku. Wszedłem do środka. To co zobaczyłem wbiło mnie w ziemię. Stałem przez moment w osłupieniu. Otóż zobaczyłem Emily w jednoznacznej sytuacji z jakimś kolesiem. Nie znałem go. Nigdy wcześniej nie widziałem go w szkole. Był prawie łysy i dobrze zbudowany. Na pewno był od nas starszy. Leżał na Emily. Kiedy mnie spostrzegli przerwali całowanie się i spojrzeli w moją stronę. Na twarzy Emily malował się strach, a na twarzy tego faceta satysfakcja. Kiedy się otrząsłem przypomniałem sobie, że muszę znaleźć Lisse. Bez słowa wyszedłem z domku i poszedłem szukać dalej. Krążyłem między domkami tracąc już nadzieję na to, że ją znajdę. Znowu zawaliłem. Bieber idioto! Gdybym klika godzin temu jej nie zostawił, nie musiałbym jej teraz szukać. To było straszne. Niepewność. Doskonale znałem to uczucie. Towarzyszyło mi ono w szpitalu, kiedy Lissa miała wypadek. Mimo, że często czułem niepewność nie przyzwyczajałem się do niej ani trochę. Chyba nie można się do niej przyzwyczaić. Nie jeżeli w grę wchodzi bezpieczeństwo osoby, którą się kocha. W tej chwili ta cholerna niepewność po prostu mnie niszczyła. Nie wiedziałem czy Lissa jest bezpieczna. Biegałem między domkami wypatrując zapalonego światła, uchylonych drzwi, ludzi czegokolwiek co mogłoby mi pomóc. Doszedłem do przedostatniego domku. Był biały ze szklanymi drzwiami. Drzwi były uchylone. Miałem przeczucie. Postanowiłem tam wejść. Podszedłem do uchylonych, szklanych drzwi i po cichu wszedłem do środka. Zapaliłem światło. To co zobaczyłem sprawiło, że moje kolana stały się jak z waty. Zobaczyłem nieprzytomną Lissę, a na niej Krzyśka. Całował ją po całym ciele. Był w samych bokserkach, a Lissa w bieliźnie. Krzysiek podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się triumfalnie. Czułem jak wszystkie komórki mojego ciała wypełnia wściekłość, a żyły na szyi zaczynają pulsować. Ruszyłem w stronę łóżka. Złapałem tego gnoja za szyję i rzuciłem nim o ścinę chcąc zyskać na czasie i sprawdzić co z Lissą. Zdjąłem moją czarną, skórzaną kurtkę i okryłem nią dziewczynę. Na jej twarzy widać było obrzydzenie i strach. Była taka bezbronna. Poczułem uderzenie w tył głowy. Upadłem bezwładnie na ziemię. Ostatnim co zobaczyłem był cwany uśmieszek Krzyśka.
*Lissa*
Czułam jego obleśne, mokre pocałunki na całym moim nagim ciele. To było straszne. Tym bardziej straszne, że nie mogłam nic a nic zrobić. Mogłam jedynie czekać na jakiś cud. Miałam nadzieję, że jakimś cudem zjawi się tu Justin i mnie uratuje. O czym ja marze! Po co on miałby tu wracać po tym jak na niego nawrzeszczałam? Po tym jak uświadomiłam sobie, że nie ma najmniejszych szans na jakikolwiek ratunek chciałam, żeby on po prostu to zrobił i mnie zostawił. Nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam. Obudził mnie głośny dźwięk tłuczonego szkła. Otworzyłam oczy. Oślepiło mnie światło. Zdziwiło mnie to. Wydawało mi się, że wcześniej było ono zgaszone. Otworzyłam oczy ponownie przyzwyczajając się do światła. Fizyczne czułam się dobrze (nie licząc obolałego policzka). Psychicznie było gorzej. Na początku myślałam, że jest po wszystkim. Myślałam, że ten gnój zostawił mnie tu. Szybka wyszłam z tego przekonania. Zobaczyłam nieprzytomnego Justina, a nad nim Krzyśka. Obok Justina leżało mnóstwo szkła. Krzysiek zorientował się, że się ocknęłam.
-Jak dobrze, że wstałaś.- podszedł do mnie.- Teraz możemy dokończyć.
Czyli on mi tego nie zrobił. Czułam ulgę, ale i strach przed tym co miało nadejść. Wiedziałam, że Krzysiek nie odpuści dopóki nie dostanie tego czego chce. Czułam się dość silna, żeby spróbować mu uciec. Miałam plan. Krzysiek podchodził coraz bliżej. Kiedy znalazł się tuż przy mnie kopnęłam go jak najmocniej mogła w krocze. Chłopak zgiął się i jęknął z bólu. Rzuciłam się w stronę Justina. Uniosłam jego głowę. Ocuciłam go.
-Uciekaj.- powiedział pewnie, ale cicho.
-Nie zostawię cię.- wyjęłam rękę spod jego głowy z zamiarem złapania jego ręki. Zobaczyłam na mojej dłoni ciemnoczerwoną substancję.
-Uciekaj, poradzę sobie.- upierał się przy swoim.
-Justina, ty krwawisz! Nie zostawię cię rozumiesz!?- wykrzyczałam.
Nagle poczułam jak ktoś podnosi mnie za włosy. Ból był niewyobrażalny. Krzysiek podniósł mnie i złapał za ramiona.
-Prosiłem, żebyś była grzeczna.- mój oprawca kipiał złością.
-Zostaw mnie!- wykrzyczałam i splunęłam mu w twarz.
-Przesadziłaś!
Krzysiek uderzył mnie w policzek po czym rzucił na łóżko. Jęknęłam z bólu. Podszedł do Justina i uderzył go z pięści w twarz. Justin ledwo kontaktował. Nie mogłam patrzeć jak cierpi. Rzuciłam się mu na pomoc, chociaż wiedziałam, że niewiele wskóram. Zobaczyłam wysoką lampę obok łóżka. Złapałam ją i podbiegłam do Krzyśka. Uderzyłam go lampą w głowę z całej siły. Chłopak osunął się na ziemię. Podeszłam do Justina. Ponownie go ocuciłam. Widziałam, jak Justin próbuje znaleźć w sobie siłę, żeby się podnieść. W końcu mu się udało. Podszedł do mnie i mnie przytulił. Wtuliłam się w jego tors. Czułam się bezpieczna. Czułam, że mam wszystko. Jednak nie było mi dane długo cieszyć się takim stanem.
*Justin*
Ocknąłem się po jakimś czasie. Nie wiem ile minęło. Może klika minut a może klika godzin. Co jeśli było już za późno? Nie dopuszczałem do siebie takiej myśli. Gdyby coś jej się stało nie wybaczyłbym sobie tego. Żył bym ze świadomością, że mogłem coś zrobił. Poczułem na karku delikatny dotyk, który koił ból. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Lisse. Jej policzki były mokre od płaczu.
-Uciekaj.- wyszeptałem.
-Nie zostawię cie tu!- wykrzyczała.
-Uciekaj, poradzę sobie!
-Justin, ty krwawisz! Nie zostawię cię, rozumiesz?!- zanosiła się od płaczu.
Lissa zaczęła krzyczeć. Krzysiek podniósł ją za włosy. Byłem za słaby, żeby wstać. Nie potrafiłem. Nie mogłem jej pomóc.
-Prosiłem, żebyś była grzeczna.- usłyszałem głos tego gnoja.
-Zostaw mnie!- krzyknęła Lissa i splunęła mu na twarz.
Po co to zrobiła?!
-Przesadziłaś!
Usłyszałem głośny plask i jęk Lissy. Odszedł gdzieś z nią na chwilę, po czym wrócił do mnie i wymierzył cios w twarz. Jęknąłem z bólu. Krzysiek już chciał zadać kolejny cios, kiedy osunął się na ziemię. Kiedy upadł zobaczyłem nad nim Lisse z lampą.
Próbowałem znaleźć siłę na to żeby wstać. W końcu to zrobiłem. Wstałem i przytuliłem Lissę. Wtuliła się w mój tors cicho łkając. Wściekłość we mnie kipiała. Miałem ochotę zabić tego gnojka za to co jej zrobił. Zasługiwał na wszystko co najgorsze. Nienawidziłem go. Zobaczyłem, że coś przykuło uwagę Lissy. Również odwróciłem się w stronę, którą patrzyła.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wena wróciła. Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału. Mam nadzieję, że nie stracę czytelników przez moją głupotę. Jesteście dla mnie bardzo ważni.
PROSZĘ O SZCZERE KOMENTARZE
#MuchLove
Cudne <3 Jako rekompensatę możesz dodać jeszcze jeden rozdział ;) Hehe ^^ Tak trzymaj !
OdpowiedzUsuńZgadzam się jeszcze jeden xD :P
UsuńTo jest po prostu boskie , nic dodać nic ująć z niecierpliwością czekam na kolejny <3
Usuńjejku na co ona patzyła ??? Nie moge sie doczekać kolejnego :D
OdpowiedzUsuńnaprawde świetne! troche zawiodłaś czytelników tym, że tyle czasu nie dawałaś rozdziałów, no ale rozumiemy, że nie zawsze masz czas, chęci i wene. :) czekam na kolejny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńWiem, że zawiodłam i przepraszam, ale na prawdę nie mogła wtedy pisać :)
Usuńkocham to *.*
OdpowiedzUsuńPewnie następny rozdział będzie za miesiąc -.-
OdpowiedzUsuńTP ma awarię, więc nie moja wina, że nie mogę dodać. Mam kilka rozdziałów napisanych, ale nie mogę ich dodać. Teraz piszę z telefonu kuzyna.
OdpowiedzUsuńboski..i nie przejmuj się takimi komentarzami...napisz w tedy kide będziesz miała czas..:D czekam na NN
OdpowiedzUsuń