środa, 23 października 2013

Przepraszam

Bardzo Was przepraszam, ale trochę się u mnie pozmieniało i nie mam możliwości pisać. Muszę wyjść na prostą, wtedy zacznę pisać. Mam pomysł na kolejne rozdziały, bardzo moim zdanie ciekawy. Ustalmy, że to był pierwszy sezon, a za jakiś miesiąc, góra półtora zacznę drugi. Naprawdę nie potrafię teraz pisać, jak będzie lepiej zacznę znowu. Bardzo Was przepraszam, mam nadzieję, że zostaniecie. Kocham Was.

wtorek, 10 września 2013

Rozdział 33.

*Justin*

Traciłem nadzieję, że będziemy się choćby przyjaźnić. Ona miała pełne prawo nie wybaczyć mi tego incydentu na plaży. Sam sobie nie wybaczę! Mogłem jakoś zareagować, cokolwiek. Ale nie zareagowałeś Bieber! Teraz pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że Lissa mi wybaczy.

-Ufam ci jak nikomu innemu.- wyszeptała.

Co? Wybaczyła mi? To był kolejny dowód na to, że to anioł a nie dziewczyna. Byłem prawdziwym szczęściarzem. Taka osoba staje na drodze człowieka bardzo rzadko, jeżeli w ogóle. Chodzi mi o osobę, która wnosi uśmiech na twoją twarz. O taką dla której żyjesz. To niesamowite, że mimo tych wszystkich błędów, które popełniłem spotkało to właśnie mnie. Dziewczyna leżała obok. Była bardzo blisko, gładziła dłonią mój polik. Co jakiś czas czułem jej dotyk również na moim ustach.

-Czy to znaczy, że mi wybaczyłaś?- zapytałem niepewnie.
-Ale co mam ci wybaczyć skoro ty nic nie zrobiłeś?
-Mogłem coś zrobić. Cokol...

Blondynka położyła palec na moich ustach.

-Dziękuję.- wyszeptała.

Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. To była ta chwila. Odpowiednia na to. To było nieuniknione. Prędzej czy później i tak by się stało. Byliśmy dla siebie stworzeni. Żyliśmy dla siebie. Nasze serca biły tym samym rytmem. Uczucia między nami były zbyt silne. Dłużej nie dało się przed tym uciekać. Kochałem ją na zabój i wtedy poczułem, że ona mnie też. Moje ciała zlała fala gorąca. Lissa patrzyła mi  w oczy i co chwila zerkała na moje usta. Spojrzałem na jej usta. Były pełne, w brzoskwiniowym kolorze. Nie mogłem się dłużej powstrzymywać. Wpoiłem się w nie, jakbym już kiedyś poznał ich smak i był ich cholernie spragniony. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Serca zaczęły bić nam szybciej. Oddechy przyśpieszyły. Pogłębiłem pocałunek. Czułem się szczęśliwy jak nigdy. To było coś innego niż dotychczas. Do tej pory trzymałem się zasady 'zaliczyć, zapomnieć', ale nie tym razem. Nie z nią. Nie chciałem seksu. To nie było zwykłe pożądanie jakiego doświadczałem przy każdej ładnej dupie. Kochałem ją. Prawdziwie. Nie chciałem wykorzystać jej ani skrzywdzić. To co nas łączyło było niesamowite. Zaczęło brakować nam powietrza. Oderwaliśmy się od siebie. Oparliśmy o siebie nasze czoła, próbując uspokoić oddechy. Takiego uczucia jeszcze nie doświadczyłem. Ten pocałunek był inny niż wszystkie. Pełen pasji i miłości. Wiedziałem, że z tą dziewczyną chcę być. Że chcę przedstawić ją mamie, dziadkom, rodzeństwu, że chcę z nią żyć.

-Ja ciebie też.- powiedziała.

Powiedziała to! Powiedziała!

                                                                                                                              *Lissa*

Nie ekscytuj się tak! Nie udawaj, że o tym nie wiedziałeś!

*Justin*

Przepraszam czy to twoja kolej na opowiadanie?


                                                                                                                               *Lissa*
Dobra, przepraszam.

*Justin*

Dziękuję. Więc na czym skończyłem? A tak. Powiedziała to! W końcu to powiedziała. Przyjemne ciepło wypełniło każdą komórkę mojego ciała. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego. Chciałem, żeby to trwało wiecznie. Pewnie uznacie, że to zwykłe zauroczenie. Nie. To było prawdziwe uczucie.

-Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem.- powiedziałem odgarniając kosmych włosów z jej twarzy i zakładając go za ucho.
-Czekałam na to całe życie.- uśmiechnęła się.

Pocałowałem ją w czoło. Lissa oparła głowę o mój tors i zasnęła. To był długi dzień. Dziś nie myślałem o sensie mojego życia jak zwykle przed dnem. Trzymałem sens mojego życia w ramionach. Z uśmiechem odpłynąłem w krainę snów.

[*****]

Obudziłem się około 9. Lissa jeszcze spała. Wstałem ostrożnie z kanapy tak, żeby nie obudzić mojej księżniczki. Pogłaskałem ją po twarzy. Była taka piękna. Wyglądała tak niewinnie kiedy spała. Usta miała lekko rozchylone a włosy opadały na jej śnieżnobiałą twarz. Piękny widok. Wstałem i założyłem spodnie.  Podszedłem do okna. Świeciło słońce. W pobliskim parku spacerowali ludzie i  na polanie bawiły się dzieci. To przypomniało mi o moim rodzeństwie. Bardzo za nimi tęskniłem. Za moją księżniczką Jazzy i batmanem Jaxo. Chciałbym ich odwiedzić. Poszedłem do kuchni. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem z niej butelkę wody. Odkręciłem korek i upiłem niewielką ilość napoju. Wróciłem do salonu gdzie ciągle spała Lissa. Nie jestem pewien czy to co pamiętam z wczoraj było snem czy działo się na jawie. Miałem nadzieję, że to drugie. W kącie obok kominka zobaczyłem gitarę. Była w kolorze jasnego brązu z czerwonym wzorem. Błyszczała w porannym słońcu. Była piękna. Odłożyłem butelkę wody na ławę obok kanapy i podszedłem do gitary. Zdjąłem ją ostrożnie ze stojaka i poszedłem do kuchni. Miałem pomysł na piosenkę. Usiadłem przy stole w kuchni. Wziąłem kartkę, którą zostawiła mama Lissy i odwróciłem ją na drugą stronę. Wziąłem długopis i zacząłem pisać. Tekst był o tym co byłbym gotowy zrobić, aby bliska mi osoba poczuła się lepiej. Pewnie już się domyślacie o kogo chodziło. Tak, o moją dzie..... to znaczy przyjaciółkę. Zacząłem grać pierwsze akordy utworu co chwilę coś zmieniając i udoskonalając. Wczułem się tak bardzo, że po około godzinie miałem gotową piosenkę. Może nie była idealna, ale z serca. Wsunąłem kartkę z tekstem i akordami do tylnej kieszeni spodni i  poszedłem do pokoju, żeby odłożyć gitarę. Kiedy wszedłem do pokoju zobaczyłem Lisse siedzącą na łóżku ze łzami w oczach. Podszedłem do niej, żeby dowiedzieć się co się stało. Usiadłem obok niej na łóżku i przytuliłem ją.

-Zagrasz mi ją?- zapytała cicho.
-Słyszałaś? Przepraszam nie chciałem cię obudzić.- powiedziałem.
-Zagrasz mi?- powtórzyła pytanie.

Po chwili namysłu  wziąłem gitarę do ręki. W salonie rozbrzmiały pierwsze dźwięki gitary.

If I could take away the pain and put a smile on your face
Baby I would, baby I would
If I could make a better way, so you could see a better day
Baby I would, baby I would, I would

Baby do it to the sky and you the keys, you
Let you know that you're always welcome so that you never leave, oh
Why you owe those fancy things that you only see on TV, yeah
Run away, to a hut away, we'll be living the american dream
And I, know it's never gonna be that easy
But I know that he wanted us to try

If I could take away the pain and put a smile on your face
Baby I would, baby I would
If I could make a better way, so you could see a better day
Baby I would, baby I would


Zobaczyłem łzy spływające po jej policzkach. Na jej twarzy malowało się wzruszenie. Śpiewałem dalej. 


To the love forever why, so that it never runs dry
Anytime you ask me why I'm smiling, say that i'm satisfied
He got his flaws and so do I, past seven, and macy pride
And though I wanna make it right
I just can't read your mind

And i, know it's never gonna be that easy
But I know that he wanted us to try

If I could take away the pain and put a smile on your face
Baby I would, baby I would
If I could make a better way, so you could see a better day
Baby I would, baby I would

Yeah, it's not about what I want
It's all about what you need
I know that it hurt you, but that wasn't me
And I know, and I know sometimes it's hard to see
That all we need to be

If I could take away the pain and put a smile on your face
Baby I would, baby I would
If I could make a
see a better day
Baby I would, baby I would better way, so you could  see a better day
Baby, I would, Baby I would



Skończyłem śpiewać i odłożyłem gitarę na fotel. Lissa rzuciła się na moją szyję. Objąłem ją. 

-To było piękne.- wyszeptała.- Dziękuję. 

W tej chwili nie potrzebowałem niczego więcej. Cały mój świat, całe moje życie trzymałem w ramionach. Dziewczyna oderwała się ode mnie i wytarła łzy. Siedziała na łóżku po turecku. 

-Czas na śniadanie!- oznajmiłem wstając. 

Dziewczyna podniosła się z łóżka. Nadal była w samej bieliźnie. Zaczerwieniła się.  Zaśmiałem się cicho, bo to jak nieudolnie próbowała zasłonić swoje ciało rękoma było zabawne. 

-Idź się ubrać, a ja przygotuję śniadanie, księżniczko.- zaśmiałem się. 
-Mógłbyś tak do mnie nie mówić?
-Nie, bo jesteś moją księżniczką. A teraz idź się ubrać, bo jestem tylko facetem i różne rzeczy chodzą mi po głowie.- zaśmiałem się. 
-Nie jesteś taki.- oburzyła się.
-Idź się ubrać, księżniczko.- powiedziałem z uśmiechem i poszedłem do kuchni. 

To niesamowite jak ona mi ufała, wierzyła we mnie. Nikt oprócz mojej mamy tak we mnie nie wierzył. Mama wierzyła we mnie do pewnego czasu. Sam zawiodłem jej zaufanie. Ale to inna historia, którą opowiem wam kiedy indziej. Wyjąłem z lodówki jajka i ser żółty. Po kilku minutach poszukiwań w jedne z szafek znalazłem również patelnię. Wbiłem jajka na patelnię i dorzuciłem ser. Może nie było to najzdrowsze połączenie, ale jakie pyszne. Do kuchni weszła Lissa. Piękna jak zawsze. Miała na sobie dżinsowe spodenki i moją koszulkę. Włosy miała upięte w wysokiego koka. Była przepiękna, naturalna. Wiem, że się powtarzam i to nie pierwszy raz, ale taka była prawda. Była piękna. Usiadła na krześle i bawiła się palcami. Nałożyłem jajecznicę na talerze. Jeden z nich położyłem przed nią, a drugi obok, przy miejscu dla mnie. Wyjąłem z szuflady widelce i podałem jeden z nich dziewczynie. Zaczęliśmy jeść. 

-Nie gniewasz się, że ją założyłam?- wskazała na koszulkę, która miała na sobie. 
-Fajnie w niej wyglądasz. Seksownie.- uśmiechnąłem się łobuzersko.

Dziewczyna zaczerwieniła się i rzuciła we mnie ścierką. 

-Zostaniesz ze mną do powrotu rodziców?- zapytała wkładając kolejną porcję jajecznicy do ust. 
-Jasne.- uśmiechnąłem się na co dziewczyna odpowiedziała mi tym samym.

Zjedliśmy i zmyliśmy talerze. Lissa wycierała ostatni talerz, a ja patelnię. Dziewczyna wytarła naczynie i odłożyła je do szafki. Podeszła do mnie i odłożyła patelnię, którą wycierałem na blat. 

-Justin, jeżeli chodzi o wczorajszy wieczór...

Jednak to działo się naprawdę, tylko że ona chyba tego żałuje. Jeśli zniszczyłem naszą przyjaźń nie wybaczę sobie tego. Nigdy. 

-Nie rozmawiajmy o tym. To nieważne.- podniosłem patelnię z blatu i odłożyłem ją do szafki. 

-Ważne. Kocham cię i chcę być z tobą.- powiedziała patrząc mi w oczy. 

I w tej chwili wszystko przestało istnieć. Lissa zbliżyła się do mnie i położyła dłoń na moim poliku delikatnie muskając skórę. Czułem jej ciepło.  Nasze ciała zbliżały się do siebie, aż w końcu dzieliły nas centymetry. Poczułem smak jej warg. Pieściłem je swoim językiem. Lissa gubiła się trochę co było urocze. Czekałem na tę chwilę zbyt długo. Nic nie mogło jej zniszczyć. Pałaliśmy do siebie prawdziwym uczuciem. Słyszałem bicie naszych serc. Biły tym samy rytmem. Oderwaliśmy się od siebie, tylko o to żeby złapać oddech a potem znowu złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku. 

*Lissa* 

Czułam bicie jego serca. Nasze ciała przylgnęły do siebie. Nic nie było w stanie zniszczyć tej chwili. Czekaliśmy na nią zbyt długo. Wszystkie emocje jakie do tej pory w sobie trzymaliśmy wypłynęły z nas. To czyniło pocałunek pełnym pasji i pożądania. Serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Oderwaliśmy się od siebie, bo zaczynało brakować nam powietrza. Oparłam moje czoło o jego i spojrzałam w jego brązowe oczy. Były hipnotyzujące. Piękne. Mogłam w nich zatonąć. Justin patrzył na mnie z uczuciem. Ten moment był niesamowity. Dwoje zakochanych w sobie ludzi przez kilkanaście sekund złączeni w jedną całość. Oparłam głowę o jego nagi tors. Z moich oczu popłynęły łzy. Sama nie wiem dlaczego. Dałam upust wszystkim emocjom jakie siedziały we mnie.  Od chłopaka biło niesamowite ciepło. Nie było nam dane nacieszyć się sobą. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. 

-Pójdę otworzyć.- powiedziałam zawiedziona, że ktoś śmiał przerywać nam tę piękną chwilę. Ucałowałam chłopaka w policzek i poszłam otworzyć drzwi. 

Doszłam do korytarza i przejrzałam się w lustrze, żeby upewnić się czy aby napewno nikogo nie wystraszę moim wyglądem. Wyglądałam całkiem okej. Przynajmniej na tyle dobrze, żeby ten nieproszony gość nie uciekł z krzykiem. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Zanim zdążyłam się zorientować kto składa mi wizytę o tak wczesnej porze ktoś rzucił mi się na szyję. Zostałam obdarowana kilkunastoma buziakami. Po tym poznałam, że to ciocia Florence. Ona zawsze przesadzała z czułościami. Ale jeżeli ciocia Flo to też Alice. Alice to moja kuzynka, córka Flo. Nienawidziłam jej. Była jedną  z tych zapatrzonych w siebie piękności, którym nic nie brakowało.  Zawsze wszystko mi odbierała. A najgorsze było to, że udawała słodziutką, miłą dziewczynkę z dobrego domu. Była po prostu wyrachowaną suką. Wcale nie przesadzam. Kiedy miałam 10 lat Alice przyjechała do mnie na wakacje. Poznałam ją z moją ówczesną przyjaciółką Vicky. Po tygodniu Vicky się do mnie nie odzywała. Do tej pory nie wiem o co jej chodziło. Nie odzywa się do mnie do dzisiaj. Jestem pewna, że to była sprawka tej podstępnej szmaty. Postanowiłam, że będę na nią uważać i tyle. Nie będę zaczynać wojny, bo to mogłoby się źle skończyć. 

-Cześć ciociu!- krzyknęłam.
-Witaj kochanie!- powiedziała z entuzjazmem kobieta.- Aleś wyrosła! 
-Lissa!- do korytarza wpadła Alice i w tym samym momencie uśmiech zszedł z mojej twarzy. 
-Cześć.- powiedziałam jak od niechcenia. 
-Co u ciebie? Masz chłopaka? Opowiadaj!- piszczała podekscytowana. 
-Nie ma o czym.

Do korytarza wszedł Justin. 

-Dzień dobry.- powiedział nieco zawstydzony i podał rękę Flo. 
-Witaj młodzieńcze.- przywitała się z uśmiechem. 

Spojrzałam na Alice. I co zobaczyłam? Dwie iskierki w oczach co oznaczało, że Justin przypadł jej do gustu. 
Jeszcze czego! Nie się do niego nie podwala, bo powyrywam jej te przestylizowane kudły! 

-Cześć! Jestem Alice.- pisnęła podając rękę Justinowi. 
-Justin.- powiedział i uścisnął jej dłoń. 
-Więc jesteście razem?- wypaliłam Alice.

Spojrzeliśmy na siebie z Justinem. Żadne z nas nie było pewne odpowiedzi. Jesteśmy? Jesteśmy.

-Tak.- wyrwałam i podeszłam do Justina łapiąc go za rękę.

Chłopak się uśmiechnął. Widać cieszył go taki obrót sprawy. 

-Wejdźcie do środka.- zachęciłam gości.
-Musimy jeszcze przynieść torby z bagażnika.- oznajmiła ciocia Flo.
-To może ja pomogę?- zaoferował Justin.
-Jaki miły.- uśmiechnęła się ciocia.

Ciocia i Justin poszli po torby do samochodu, a ja i Alice poszliśmy do salonu. Nie miałam ochoty na rozmowę z nią. Dobra, nie miałam nawet ochoty na nią patrzeć. Nie zapomniałam co mi zrobiła. Takich rzeczy się nie zapomina. 

-Jak się wam układa?- zapytała szatynka.
-Bardzo dobrze.
-Dobrze całuje? Przystojny jest.- dopytywała dalej przygryzając wargę. 

================================================================================================================================================


CZEŚĆ KOCHANI :)

WIEM, MIAŁAM DWA DNI POŚLIZGU, ALE WIECIE SZKOŁA, KARTKÓWKI. NIE CHCIAŁAM DODAWAĆ NIESKOŃCZONEGO ROZDZIAŁU. OD TERAZ ROZDZIAŁY BĘDĄ DŁUŻSZE, ALE BĘDĄ SIĘ POJAWIAĆ RAZ W TYGODNIU. PRAWDOPODOBNIE W KAŻDĄ NIEDZIELĘ WIECZOREM. 

PROSZĘ O SZCZERE KOMENTARZE.

AAAAAAAAAA I JESZCZE JEDNO. CHCĘ PROSIĆ WAS O POMOC. TO OPOWIADANIE NADAL NIE MA TYTUŁU XD MOŻE MACIE JAKIEŚ PROPOZYCJE? 

MAM ZAMIAR ZAKOŃCZYĆ NA 40 ROZDZIALE :)

#MuchLove

piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 32.

                                                                                                                                                      *Lissa*

-Tu na kanapie jest dużo miejsca.- powiedziałam nieśmiało.

Justin podniósł się do pozycji siedzącej po czym podszedł do łóżka i usiadł przy nim. Patrzył przez chwilę w podłogę. W końcu przyszedł tak długo wyczekiwany przeze mnie moment. BUM! Bieber na mnie spojrzał! Nie patrzył na mnie normalnie. Patrzył ze smutkiem. Jakby czegoś żałował. Nie potrafiłam rozgryźć o co mu chodzi. Chciałabym umieć czytać w myślach. Wszystko byłoby prostsze. Ale moje ukryte pragnienia zostawmy na potem.

-Słuchaj...- zaczął.- Nie chcę żebyś pomyślała, że..- zastanowił się jakby szukał odpowiednich słów.- Nie chcę, żebyś pomyślała, że wykorzystuje tą sytuacje po to, żeby się do ciebie zbliżyć.

Miałam ochotę do niego krzyczeć. Bieber idioto! Ja chcę z tobą być najmocniej na świecie!

-Justin?
-Tak?- zapytał.
-Czy ty..  coś do mnie yyy... czujesz?- to miało zabrzmieć intrygująco, ale tak bałam się jego odpowiedzi, że chyba nie do końca mi wyszło.

Wytrzeszczył oczy. Chyba był zaskoczony, że mam odwagę pytać o takie rzeczy. Jeszcze niedawno byłam cichą myszką, która próbowała się zabić. No i chłopak mnie zranił i to całkiem niedawno. Dokładnie kilka godzin wcześniej. Ale co ja mogłam poradzić na to, że tak ciągnęło mnie do mojego  przyjaciela? To nie moja wina, że się w nim zakochałam.

-Tak.- powiedział krótko.

Bieber postanowił się ze mną zabawić. Serio? Teraz zachciało mu się ze mną drażnić?

-Mogę wiedzieć co?- ciągnęłam.
-Możesz.- grał dalej jakby chciał odwlec moment powiedzenia mi o swoich uczuciach.

To dobrze czy źle? Boi się mojej reakcji na wiadomość, że mnie kocha czy chce odwlec chwilę w której sprawi mi niewyobrażalny ból? Tego nie wiedziałam. Jednak postanowiłam się nie wycofywać.

-Więc..?- naciskałam.

Chłopak siedział przy kanapie z kamiennym wyrazem twarzy a ja oparta na łokciu wyczekiwał odpowiedzi na pytanie, które tak mnie nurtowało. Mój przyjaciel nie ruszał się. Trudno było usłyszeć jego oddech. Postanowiłam dać za wygraną. Przecież nie wyduszę tego z niego siłą. Może nie chciał mi powiedzieć, żeby mnie nie ranić? Może on wcale mnie nie kocha? jak zwykle. Sierota Lissa zakochała się w kimś w kim nie powinna.

-Położysz się obok mnie?- zapytałam nieśmiało.- Potrzebuję cię.- wyszeptała prawie niesłyszalnie.

Brunet wstał i położył się obok mnie. W końcu poczułam jego ciało obok mojego.

-Jestem tu.- wyszeptał i pocałował mnie w płatek ucha.
-Powiesz mi?- wypaliłam nawet sama nie wiem kiedy.

Nie przemyślałam tego. Jeżeli on powie, że chce tylko przyjaźni zrobi się między nami niezręcznie. Nie chciałam psuć naszej relacji. To co nas łączyło było zbyt piękne, żeby to zaprzepaścić. Nie przeżyłabym  bez niego.

-O tym co do ciebie czuje?

Serio nie wiedział czy postanowił grać na czas?!

-Mhm.- potwierdziłam próbując ukryć irytacje.
-Kocham cię. Kocham cię jak kogoś więcej niż przyjaciela. Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Chcę być przy tobie i cię chronić. Chcę sprawiać byś uśmiechała się każdego dnia. Codziennie budzę się ze świadomością, że mam dla kogo żyć. Uświadomiłaś mi, że miłość jednak istnieje. A Emily? Emily nie była dla mnie nikim ważnym.  Chciałem o tobie zapomnieć, odkochać się, ale jak można zapomnieć o osobie, która jest częścią ciebie? A ten pocałunek na plaży.. ona to uknuła! Zobaczyła, że się nam przyglądasz, więc pocałowała mnie. Zanim się zorientowałem było już za późno. Wiem, że możesz mi nie wierzyć. Z resztą.. kto by uwierzył.

Nie wierzę. On właśnie wyznał mi miłość. Serce zaczęło bić szybciej, a w oczach zbierały się łzy. To była najpiękniejsza chwili w moim życiu! Spodziewałam się, że powie coś w stylu 'kocham cię jak młodszą siostrę', a tu takie wyznanie!

-Tak myślałem.- mruknął chłopak  i przewrócił się na plecy tym samum zabierając rękę z mojego biodra.

Zmartwił się. Pewnie czekał na moją reakcje. Przeanalizowałam jeszcze raz wszystko co mi powiedział po czym odwróciłam się w jego stronę.

-Wierzę ci.- wyszeptałam.

Chłopak przewrócił się na bok tak, żeby spojrzeć mi w oczy. Położyłam dłoń na jego poliku i delikatnie go gładziłam co chwila wjeżdżając kciukiem na usta chłopaka.

-Ufam ci jak nikomu innemu.- wyszeptałam.

Teraz miała ochotę krzyczeć. Bieber! Pocałuj mnie !

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

PROSZĘ O KOMENTARZE.


Do czytelników, którzy byli informowani na stronce. Planuję odejść. Mogę informować was na fb z mojego prywatnego konta. Wystarczy napisać w komentarzu.

#MuchLove

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 31.

*Justin*

Usłyszałem huk. Niechętnie otworzyłem oczy.

-Co do...- nie zdążyłem dokończyć. Zobaczyłem Lisse z poduszką i kocem w ręku.- Lissa? Co się stało?- zerwałem się z kanapy jak poparzony.

Bałem się, że coś się stało. Coś złego. Dziewczyna była w samej bieliźnie. Jej ciało było piękne. Takie delikatne. Włosy upięte miała w wysoki kok, a pojedyncze pasma opadały na jej twarz. Nie mogłem oderwać wzroku od mojej przyjaciółki. Właśnie Bieber! Przyjaciółki! Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele! Ogarnij się chłopie! Zaprzepaścisz to! Coraz częściej mówiłem do siebie w myślach. Stop! Tak robią tylko bohaterowie fanfiction. Wracamy do Lissy. Zauważyłem, że ona też mierzy mnie wzrokiem, ale po chwili speszyła się i rozłożyła na dywanie obok kanapy poduszkę oraz koc.

-Co ty wyprawiasz?- zapytałem.
-Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. Miałam zły sen. Co ja mówię?- zastanowiła się.- To był koszmar!- zamknęła na chwilę oczy, a kiedy je otworzyła wyciekły z nich łzy.

Podszedłem do niej i ją przytuliłem. Wiedziałem, że ona potrzebuje kogoś komu będzie mogła powiedzieć o swoich problemach, troskach. Chciałem być jej prawdziwym przyjacielem, a nawet kimś więcej, ale wydawało mi się, a właściwie byłem pewny, że ona nie jest gotowa. Nie chciałem poruszać tego tematu. Boję się tylko, że ona myśli, że już jej nie kocham. Ta cała historia z Emily... To była tylko próba zapomnienia. A może nie? Może potrzebowałem bliskości drugiej osoby? Sam nie wiem. Jedno jest pewne, kochałem, kocham i będę kochać tylko Lisse.

-Już dobrze, spokojnie.- szeptałem.

Czułem jak jej ciało się rozluźnia, a ona uspokaja.

-Chcesz mi o tym opowiedzieć?- zapytałem niepewny jej reakcji.
-Chce ci się tego słuchać?
-Żartujesz sobie?
-Chcesz wysłuchiwać treści moich koszmarów?

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 30.

*Lissa*

Obudziłam się zlana zimnym potem. To było straszne. Chyba do końca życie nie zmrużę oka. Nie chciałam być sama. Zbiegłam na dół z poduszką i kołdrą w ręku. Chciałam położyć się na dywanie w salonie tak, żeby być bliżej Justina, ale go nie obudzić. Mój plan niestety nie wypalił. Niezdarna strona mnie musiała dać o sobie znać akurat teraz. Kiedy przechodziłam obok ławy zepchnęłam z niej książkę, która z hukiem uderzyła o podłogę.
-Co do...- wybełkotał zaspany chłopak.- Lissa? Co się stało?- zerwał się na równe nogi.
Zmierzyłam go wzrokiem. Był w samych bokserkach. Był cholernie seksowny. Jego tors był umięśniony. Wcześniej to wiedziałam, ale nie zrobiło to na mnie takiego wrażenia jak teraz. Jego ciało zdobił tatuaż. Mały ptak w locie. Jego włosy były w nieładzie. Każdy sterczał z innej strony.  Na jego tors opadał stalowy nieśmiertelnik. Jego piwne oczy były zaspane. To nienormalne, że myślę w ten sposób o chłopaku po tym wszystkim co się stało? Cóż, nigdy nie twierdziłam, że jestem normalna. Justin był jedyną osobą, której ufałam. Czułam, że mogę się przed nim otworzyć, że mogę być przy nim sobą, być z nim szczera. Panowała między nami intymność, ale tylko i wyłącznie w aspekcie psychicznym. Nie byłam przyzwyczajona do widoku mojego przyjaciela w samej bieliźnie. Zauważyłam, że Justin również wodzi wzrokiem po moim ciele. I w tym momencie uświadomiłam sobie, że stoję i gapię się na niego w samej bieliźnie. Oderwała wzrok od Justin i położyłam koc oraz poduszkę na dywanie obok kanapy.

-Co ty robisz?- zapytał Justin przyglądając się moim poczynaniom.
-Przepraszam, że cię obudziłam. Miałam zły sen. Co ja mówię?- zastanowiłam się. - To był koszmar!

W moich oczach stanęły łzy. Na samo wspomnienie o tych wydarzeniach mój żołądek dziwnie się wykręcał, a z moich  oczu robiły się dwa szkiełka. Justin zauważył, że coś jest nie tak. On zawsze to zauważał. Był jak mój Anioł Stróż. Podszedł do mnie i mnie przytulił.

-Już dobrze.- szeptał gładząc mnie po plecach.

Jego aksamitny głos był dla mnie jak środek uspakajający. Zawsze skuteczny. To niesamowite co on potrafił ze mną zrobić. Potrafił sprawić, że wszystko co złe wyparowywało. Wystarczyło, że był. Tego teraz potrzebowałam. Wsparcia prawdziwego przyjaciela. Uspokoiłam się i lekko odsunęłam od bruneta.

-Chcesz mi o tym opowiedzieć? - zapytał nieśmiało patrząc mi prosto w oczy.

-Chce ci się tego słuchać?- zapytałam smutno.

-Żartujesz sobie ze mnie?- powiedział zdezorientowany.

-Chcesz wysłuchiwać moich koszmarów?

Chłopak ciężko westchnął.

-Lissa, posłuchaj. Jeżeli przez opowiedzenie mi o tym co cię dręczy chociaż trochę ci ulży jestem gotów słuchać całą noc. Jeśli mógłbym zabrać ból i wnieść uśmiech na twoją twarz, zrobiłbym to. - zadeklarował twardo. 

-Śniło mi się, że on wrócił.- moje oczy się zaszkliły.- Justin ja nie chcę, żeby on wracał, rozumiesz?

Justin spojrzał na mnie czule spod swoim długich rzęs i przytulił mnie. 

-Nie wróci, obiecuję.- gładził moje plecy.- Nigdy więcej cię nie skrzywdzi. Nie pozwolę na to. Rozumiesz?

-Tak. -wymamrotała ocierając łzy. 

-Czas spać.- oświadczył Justin i położył się na wcześniej przygotowanym przeze mnie posłaniu na dywanie obok kanapy. 

-Co ty wyprawiasz? To moje miejsce!

-Chyba nie sądziłaś, że pozwolę ci spać na podłodze.- uśmiechnął się.- No już! Wskakuj do łóżka!

-Dobrze, dobrze.- uśmiechnęłam się delikatnie. 

Wsunęłam się pod koc. Nie mogłam usnąć. Przewracałam się z boku na bok. 

-Justin...- wyszeptała nie będąc pewna czy chłopak śpi. 

-Mhm?- wymamrotał.

-Tu, na kanapie jest sporo miejsca.- powiedziałam nieśmiało.


__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________


Proszę o komentarze. To dla mnie bardzo ważne.